Zapytany przez Piotra Skwiecińskiego o to, czy Polsce potrzebna jest rewolucja Andrzej Nowak uważa, że najpierw trzeba odpowiedzieć na inne pytanie: "Czy wystarczy wygrać wybory, uzyskując w nich 40 proc. głosów, żeby mieć do tego (przeprowadzenia rewolucji - przyp. red.) prawo?" "Nie możemy delegitymizować praw więcej niż połowy naszych współobywateli, którzy myślą inaczej niż pan i ja" - mówi profesor i podkreśla, że "akcja zawsze budzi reakcję". "Sukces PiS jest reakcją na perfidną i brutalną akcję tych, którzy potraktowali Polskę po części jako masę upadłościową, a po części jako swoją własność". Ten sukces daje "silny mandat do głębokich reform", jednak "nie wolno traktować Polski jako zdobyczy". "Choć wśród przeciwników PiS też są oczywiście tacy, którzy Polsce dobrze nie życzą albo wcale o jej dobru po prostu nie myślą, to jednak miliony, a choćby setki tysięcy nastawionych opozycyjnie wobec PiS obywateli myśli także o Polsce jako istotnej, pozytywnej, zobowiązującej wartości. Nie możemy traktować ich jako tych, którym narzucimy naszą rewolucję, z których zdaniem nie będziemy się w ogóle liczyli, których nie będziemy w ogóle próbowali przekonywać" - uważa Nowak. "Jeśli chcemy utrwalić nasze zmiany głęboko, musimy się zastanowić nad tempem ich wprowadzania. I nad tym, czy przekonamy do nich kogoś poza naszym twardym elektoratem. Nie można tylko narzucać. Trzeba przekonywać. Także, a może przede wszystkim, dla zdrowia własnej formacji. Bo przyzwyczajenie, że zawsze możemy wszystko narzucać, bo wygraliśmy wybory, prowadzi do patologizacji własnej mentalności" - podkreśla profesor. Andrzej Nowak uważa, że "przekonanie nieprzekonanych" jest możliwe. Na dowód przypomina wzrost poparcia w sondażach dla PiS po wetach prezydenta. "PiS obsługuje węższy, twardy elektorat formacji IV RP, a prezydent - szerszy" - tłumaczy. Profesor przestrzega też przed korupcją - i finansową, i moralną. "Ja wiem, że przywódcy PiS to ludzie o zupełnie innej aksjologii niż liderzy Platformy. Ale to prosty mechanizm - wrażenie nieograniczonej władzy nad instytucjami, w połączeniu z ułomną ludzką naturą, powoduje zawsze złe skutki" - przypomina. Pełny tekst rozmowy w tygodniku "Sieci".