Niedzielny program "Kawa na ławę" odbył się w niecodziennej scenerii. Tym razem Bogdan Rymanowski był gościem prezydenta Andrzeja Dudy w Belwederze. Prezydent był pytany m.in. o relacje z szefem MON Antonim Macierewiczem. - Mam nadzieję, że nie spędzam snu z powiek panu ministrowi. Pojawiły się pewne kwestie, które określam mianem bardzo smutnych. Taką kwestią jest sprawa gen. Kraszewskiego. Nie rozumiem tego i ona mnie ogromnie boli - Andrzej Duda nawiązał do faktu odebrania przez SKW generałowi Jarosławowi Kraszewskiemu dostępu do informacji niejawnych. - Nie jest tajemnicą, że generał Kraszewski miał stosunek krytyczny wobec kilku działań do ministra. Czy to rewanż? Nie wiem, ale to bardzo ważny dla mnie współpracownik - zaznaczył Duda. Prezydent odniósł się również do wycofania wniosków o awanse generalskie przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoniego Macierewicza" target="_blank">Antoniego Macierewicza</a>. - Nie bardzo wiem, jak do tego podejść. Ta informacja doszła do mnie przez media i mnie zdziwiła. Nigdy nie podważałem tych nominacji. To bardzo dobrzy żołnierze. Doceniam ich i wręczyłem im wysokie odznaczenia <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-11-listopada,gsbi,1464" title="11 listopada" target="_blank">11 listopada</a>, by ich wyróżnić. Awans generalski to nie jest nagroda, ale nowe zadanie. To nowe obowiązki i to trzeba wpisywać w plany rozwojowe polskiego wojska. Nad tym pracujemy, ale od czerwca nie mogę korzystać z pomocy gen. Kraszewskiego - podkreślał prezydent. Andrzej Duda zaznaczył, że nie oczekiwał wycofania wniosków o awanse. - Sam poleciłem Pawłowi Solochowi, by złożyć wniosek, sugestię ministrowi, by dodał jeszcze generała Leszka Surawskiego. Nie było w ogóle odpowiedzi w tej sprawie. Kto może zakończyć spór między prezydentem a ministrem Macierewiczem? - SKW podlega pod ministra Macierewicza. Jego bardzo bliski współpracownik, pan Bączek, jest szefem SKW, więc chyba nie ma wątpliwości, kto to może przeciąć - zaznaczył prezydent. Do tej pory Andrzej Duda nie spotkał się z ministrem Macierewiczem, by wyjaśnić drażliwe kwestie. - Zwracałem się do ministra Macierewicza. W formie bezpośredniej lub na piśmie. Niestety... - wzrusza ramionami prezydent. - Wierzę, że sprawy, które są kwestiami dyskusyjnymi, zakończą się, a normalna współpraca między nami jest możliwa. Różne rzeczy mogą się zdarzyć, a ja będę działał w granicach konstytucji - dodał. Kaczyński premierem? Prezydent odniósł się także do planowanej rekonstrukcji rządu. Nie wyklucza, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jaroslaw-kaczynski,gsbi,3" title="Jarosław Kaczyński" target="_blank">Jarosław Kaczyński</a> mógłby zastąpić Beatę Szydlo na czele rządu. - Moim zdaniem byłoby to czymś naturalnym. To występuje w większości krajów. W Polsce jest taki obyczaj, że to prezydent powierza misję stworzenia rządu osobie, która wygrała wybory i ma większość parlamentarną. Nie będę tego powierzał komu innemu, bo to jest nonsens - tłumaczy prezydent. - Premier Jarosław Kaczyński stoi na czele większości parlamentarnej. Stanowią większość, a ten, kto stoi na czele partii, jest osobą absolutnie decyzyjną - podkreślił. Duda dodał, że współpraca z rządem różnie się układała, miała lepsze i gorsze strony, ale generalnie jego pracę prezydent ocenia pozytywnie. "Ktoś tutaj zawalił sprawę" Prezydent wrócił też do lipcowych wydarzeń, kiedy zawetował projekty ustaw o KRS i SN. - Ktoś tutaj zawalił sprawę. Dlaczego prezydent nie otrzymał możliwości wypowiedzenia się w tak ważnych sprawach? Kto zawalił? Rządem kieruje premier - powiedział. Zaznaczył też, że ceni Beatę Szydło. - Przede wszystkim bardzo się cieszyłem, kiedy obejmowała urząd. To była szefowa mojego sztabu, kiedy ja kandydowałem. Potem powtórzyliśmy sukces w wyborach parlamentarnych. Pani premier jest premierem od 24 miesięcy. Utrzymuje wysokie notowania, a to jest jej sukces - powiedział. Prezydent pomoże w polityce zagranicznej? Prezydent przyznał, że opóźniająca się kwestia rekonstrukcji źle wpływa na poszczególnych ministrów. Mówił m.in., że "dość nerwowo w jednym z wywiadów zareagował minister Waszczykowski". Przy okazji Andrzej Duda zgłosił chęć reprezentowania Polski w spotkaniach na arenie międzynarodowej. - Kiedy wrócimy do 2008 roku i przypomnimy sobie, kiedy minister Arabski odmówił wydania samolotu prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu do Brukseli, wtedy pan premier Donald Tusk uznał, że istnieje spór kompetencyjny i skierował sprawę do TK. Miałem wówczas zaszczyt reprezentować prezydenta. Werdykt mówił tak: w pierwszej kolejności rząd, ale jest zasada współdziałania, która obowiązuje w dwie strony. Sprowadza się to do tego, że jest to kwestia ustalenia pomiędzy premierem a prezydentem - wyjaśnił. Czy w takim razie prezydent chciałby wziąć sprawy polityki zagranicznej we własne ręce? - Będę wtedy uzgadniał tę sprawę z premierem i jestem otwarty. Najważniejsze jest to, by interesy Polaków były jak najlepiej reprezentowane - zadeklarował.