"Dzisiaj wydajemy specjalną wersję serwisu w związku z akcją 'Media bez wyboru'. Przepraszamy naszych użytkowników i partnerów handlowych. Dziękujemy za zrozumienie i wsparcie" - taki komunikat mogli przeczytać w środę 10 lutego użytkownicy m.in. Interii i Polsatnews.pl. Podobne oświadczenia pojawiły się na stronach wielu portali internetowych, a nadawanie programów zawiesiła duża część stacji radiowych i telewizyjnych, w tym Polsat i Polsat News. Bezprecedensowa akcja prywatnych mediów w Polsce to wyraz protestu przed wprowadzeniem tzw. podatku od reklam. O jaką dokładnie daninę chodzi?Na początku lutego Rada Ministrów opublikowała <a href="https://archiwum.bip.kprm.gov.pl/kpr/form/r763470774,Projekt-ustawy-o-dodatkowych-przychodach-Narodowego-Funduszu-Zdrowia-Narodowego-.html" target="_blank">projekt ustawy</a>, która wprowadza dodatkowe opłaty "z tytułu reklamy". Jak tłumaczą autorzy projektu, mają one wesprzeć Narodowy Fundusz Zdrowia, Narodowy Fundusz Ochrony Zabytków i nowo utworzony Fundusz Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów. Protestujący: Epidemia to przykrywka "Jest to po prostu haracz, uderzający w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media" - alarmują z kolei przedstawiciele mediów, w tym Interii i Polsatu, którzy wystosowali w tej sprawie list otwarty do władz Rzeczypospolitej Polskiej i liderów ugrupowań politycznych. <a href="https://wydarzenia.interia.pl./polska/news-media-bez-wyboru-list-otwarty-do-wladz-rp-i-liderow-politycz,nId,5039368" target="_blank">Cały list można przeczytać tutaj.</a> Wbrew twierdzeniom strony rządowej projekt nie ma nic wspólnego z walką z epidemią i zwalczaniem COVID-19 - argumentują przedstawiciele mediów. Jak zauważają, w treści ustawy nie pojawia się ani razu słowo epidemia czy COVID-19. Zmiany uderzą w widzów, słuchaczy i czytelników Z wyliczeń sygnatariuszy listu wynika, że proponowana przez rząd ustawa pozbawi media prywatne działające w Polsce 15 proc. przychodów. Dla dużej części mediów będzie to równoznaczne z perspektywą ograniczenia działalności lub wręcz bankructwa. Wiele mediów funkcjonuje w Polsce z rentownością na poziomie kilku procent. Odebranie im do 15 proc. środków może oznaczać ich stopniowy upadek - tłumaczą przedstawiciele protestujących mediów. Co za tym idzie - jak dodają - w związku z nowymi przepisami Polacy stracą powszechny dostęp do wysokiej jakości rozrywki, filmów, seriali, muzyki, kultury, sztuki oraz sportu. Dlaczego? Polskich mediów nie będzie stać na tworzenie takiej liczby programów i treści, jak dotychczas. Szacuje się, że w związku z nowym podatkiem Polacy obejrzą w ciągu roku o około tysiąc odcinków mniej ulubionych seriali, kilkaset mniej filmów i tysiąc godzin mniej transmisji sportowych. Niższe przychody i mniejsza produkcja to także widmo zwolnień pracowników. Nie chodzi tylko o dziennikarzy, reporterów czy redaktorów, ale także artystów - reżyserów, aktorów, piosenkarzy, scenarzystów oraz osób zatrudnionych w realizacji i produkcji telewizyjnej. To nieprawda, że zapłacą głównie zagraniczni cyfrowi giganci Jak zauważają protestujący, Polacy mogą korzystać z mediów bezpłatnie właśnie dlatego, że te są finansowane z przychodów reklamowych. Nowy podatek dotknie wszystkie - poza publicznymi - media w Polsce, także lokalne tytuły. Z szacunków i wyliczeń wynika, że "zagraniczni giganci cyfrowi" zapłacą zaledwie 50-100 mln zł, podczas gdy polskie media - około 800-900 mln zł. Podczas gdy media publiczne otrzymują w sumie z kieszeni każdego Polaka 2 mld złotych, media prywatne są obciążane dodatkowym podatkiem w wysokości 1 mld złotych - wskazują uczestnicy akcji sprzeciwu. Jak zauważają, twierdzenie, że media publiczne również zapłacą zapowiadany podatek jest o tyle nieuczciwe, że można się spodziewać, że rządowy fundusz przekaże pieniądze mediom publicznym. Innymi słowy - media publiczne i tak dostaną swoje pieniądze. Zmiana reguł w trakcie meczu Nowe przepisy oznaczają ponadto zmianę koncesji w czasie jej obowiązywania. Ustawa ma wprowadzić nowe limity nadawania polskich produkcji dla telewizji i radia. Dotychczas było to 33 proc., teraz ma być 49 proc. W jaki sposób media mają produkować więcej za mniej? - pytają przedstawiciele protestujących mediów i obrazują to przykładem: "Załóżmy, że mamy 100 zł i listę zakupów do zrobienia, powiedzmy 10 różnych produktów. Po czym odbiera nam się 15 zł - zostawiając 85 zł - i dodatkowo mówi - masz za te 85 zł kupić nie 10, ale 20 produktów. Czyli jeśli ma się 100 zł, a potem 85 zł, to za 85 zł można kupić więcej czy mniej?". Decydować powinni Polacy Jak podkreślają przedstawiciele prywatnych mediów, to Polacy - użytkownicy portali, czytelnicy, widzowie i słuchacze - powinni decydować, co chcą oglądać, czego słuchać i co czytać. Autorzy rządowego projektu twierdzą, że z podatku powstanie fundusz, który będzie przeznaczony na wsparcie kultury i dziedzictwa narodowego w obszarze mediów. Fundusz ten będzie mógł decydować, co mają tworzyć media. A to przecież użytkownicy sami najlepiej wiedzą, czego chcą i co wybiorą - podkreślają przedstawiciele mediów. Wsparcie polskiej kultury i sztuki Protestujący zauważają ponadto, że media prywatne w naszym kraju przeznaczają miliony złotych na tworzenie treści o polskiej historii, kulturze, sztuce i dziedzictwie narodowym, poświęcają tym tematom część swoich kanałów, audycji, seriali, filmów - współfinansują też różne przedsięwzięcia w tym obszarze. Jak wskazują, rząd może zwrócić się do mediów, żeby wskazać im, co jeszcze mogłyby zrobić. Dialog jednak nie wymaga wprowadzania nowych podatków. Walka z pandemią? Walczymy od roku! Przedstawiciele protestujących mediów odnoszą się także do argumentu projektodawców, że nowa ustawa jest po to, by media prywatne pomogły w walce z epidemią. Jak podkreślają, media prywatne w naszym kraju walczą z epidemią już od niemal roku, aktywnie wspierając rząd w obszarze informowania społeczeństwa i przekonywania ludzi do stosowania się do zaleceń władz w trakcie epidemii. Media prywatne bez wahania przeznaczyły na walkę z epidemią setki milionów złotych poprzez zakup sprzętu, wsparcie dla służby zdrowia czy przeznaczając tysiące godzin swojego czasu antenowego, tysiące artykułów w prasie czy internecie - wyliczają. Wskazują także na prowadzoną przez media prywatne od lat działalność charytatywną. Jak deklarują, media prywatne są otwarte i gotowe do jeszcze większego zaangażowania w walkę z epidemią. A to również nie wymaga dodatkowych podatków.