- To prawda, że odnaleźliśmy polskie guziki i identyfikator polskiego policjanta, ale nie wiemy, czy znajdował się on na liście katyńskiej. Ogółem odnaleźliśmy około tysiąca pochówków. Przedmioty znalezione w pierwszej warstwie wskazują, że byli to obywatele polscy, lecz mogli być to przedstawiciele różnych narodowości - powiedział w rozmowie telefonicznej. Ukraińscy archeolodzy pod kierunkiem Złatohorskiego odnaleźli masowe miejsca pochówków posługując się georadarem. Prace archeologiczne w tym miejscu planują wznowić w maju. Wtedy właśnie będzie możliwe bardziej dokładne ustalenie, kto spoczywa na terenie grodziska we Włodzimierzu Wołyńskim. W sobotę portal Itvl.pl doniósł, że ukraińscy archeolodzy potwierdzili, iż grodzisko we Włodzimierzu Wołyńskim skrywa masowe groby Polaków. W raporcie opublikowanym w styczniu 2010 roku Ukraińcy napisali, że po badaniach przeprowadzonych georadarem doszli do wniosku, iż może tam być pochowanych około tysiąca naszych rodaków. Portal powtórzył przypuszczenia z 2008 roku, iż spoczywające we Włodzimierzu osoby mogą być ofiarami zbrodni katyńskiej. Wątpliwości, że pochowane we Włodzimierzu osoby to ofiary NKWD, które zginęły w wyniku tzw. rozkazu katyńskiego, wyrażał wcześniej nieżyjący dziś sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Przewoźnik. Podobną opinię przekazał prof. Andrzej Kola z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Specjalizuje się on m.in. w poszukiwaniach miejsc pochówków ofiar zbrodni katyńskiej, a obecnie prowadzi prace na cmentarzysku ofiar NKWD w Bykowni pod Kijowem. - To miejsce jest nam znane od ponad 10 lat. We Włodzimierzu Wołyńskim więziono ok. 300-400 Polaków z listy katyńskiej, ale następnie zostali oni najprawdopodobniej wywiezieni do Kijowa, Charkowa, bądź Chersonia - oświadczył Kola.