Wybory te były możliwe, dzięki ustaleniom Okrągłego Stołu, podczas których NSZZ "Solidarność" i obóz rządzący doszły do przedwyborczego porozumienia. W myśl ustaleń opozycja miała dysponować nie więcej, niż 35 procentami mandatów w Sejmie, co dawało maksimum 161 miejsc. Pozostałe były zagwarantowane dla dotychczas rządzących. Wybory do Senatu miały być w pełni wolne i tu opozycja odniosła absolutne zwycięstwo nad komunistycznymi kandydatami. Doktor Kucharczyk uważa, że Polacy 4 czerwca podjęli fundamentalną decyzję w sprawie przyszłości naszego kraju. Prezes ISP wyjaśnia, że był to sygnał, że Polacy wolą "zachodnią demokrację od komunistycznej dyktatury". - Było to - dodaje socjolog - opowiedzenie się po stronie rozwoju i pewnego modelu społecznego - to znaczy - "Polacy chcieli, żeby u nas było tak, jak na Zachodzie". W wyniku wyborów czerwcowych powstał rząd Tadeusza Mazowieckiego - pierwszego niekomunistycznego premiera po II wojnie. - Rozpoczęły się też wtedy reformy polityczno - gospodarcze, które jednak nie dla wszystkich były do zaakceptowania - uważa doktor Kucharczyk. - Polacy niekoniecznie chcieli takiego kapitalizmu, jaki się budował w Polsce szczególnie w latach 90-tych - tłumaczy Kucharczyk i dodaje, że woleliby, aby przemiany zmierzały w stronę zachodniego państwa opiekuńczego. - Niestety - podkreśla prezes ISP - w Polsce bezpieczeństwo socjalne skończyło się niemalże z dnia na dzień wraz z wprowadzeniem nowego ustroju. Do dziś sprawa transformacji dla wielu osób nie jest oczywista. Według danych Centrum Badania Opinii Społecznej w tym roku 59 procent Polaków uznało, że warto było zmieniać ustrój w Polsce, zaś 25 procent twierdzi, że nie było warto. W 1994 roku przekonanych, że warto było zmieniać system, było 60 procent, zaś tych, którzy uznali, że nie - 29 procent.