ŚWIAT | Środa, 28 maja 2014 (13:57)
28 maja 2008 roku Michel Fourniret usłyszał wyrok. Za popełnione przez siebie zbrodnie został skazany na dożywocie. Mężczyzna nie może ubiegać się też o przedterminowe zwolnienie. Świat usłyszał o „ogrze z Arden” w 2003 roku. Po tym jak został zatrzymany podczas próby uprowadzenia 13-latki z Kongo. Usłyszał za to wyrok i odbywał już karę w belgijskim więzieniu, kiedy inne jego zbrodnie zaczęły wychodzić na jaw. W trakcie swoich zeznań Fourniret przyznał się do zabicia między innymi 13-letniej Marie-Ascension Kirombo; jej rówieśniczki Elisabeth Brichet; 12-letniej Natachy Danais; 13-letniej Isabelle Laville; 17- letniej Jeanne-Marie Desramault, a także Faridy Hellegouache. Wszystkie dziewczynki zostały przez niego uprowadzone, a przed swoją śmiercią brutalnie zgwałcone. Później także jego żona, Monique Olivier, poinformowała policję, o tym, czego dopuścił się jej mąż. Powiedziała funkcjonariuszom, że jej mąż zabił dziewięć osób, a do morderstw doszło na terenie Belgii i Francji. Zrobiła to ze strachu, bała się, że sąd powiąże ją z morderstwami jej męża. Pomimo złożenia obszernych zeznań Olivier również została skazana, podobnie jak Michel, na karę dożywotniego pozbawienia wolności. "Ogr z Arden" swoich zbrodni dokonywał w latach 80. i 90. XX wieku.
1 / 13
Michel Fourniret podczas aresztowania
Źródło: AFP