Bądźmy poważni - to są opowieści mnie więcej takie, jak te sprzed paru miesięcy, że PJN zepchnie PiS na margines. Realnie patrząc, na prawo od Platformy rozciąga się sfera panowania Jarosława Kaczyńskiego i jego sojusznika księdza Tadeusza Rydzyka, a reszta to dworzanie, żołnierze najemni albo błędni rycerze, typu Marek Jurek, czyli ogólnie towarzystwo bez większego znaczenia. A skąd to panowanie? Sporo przyczyn na to się złożyło, ale najprościej można wytłumaczyć to tak: wyborcy PiS uważają Jarosława Kaczyńskiego za polityka najmądrzejszego, najbardziej przenikliwego, który najlepiej na wszystkim się zna. Przykładów jest aż nadto. Mamy kongres kobiet prawicy - proszę, prezes tłumaczy wszystko. "Kobiecość i męskość to są dwie formy tego samego fenomenu, jakim jest człowieczeństwo. Albo inaczej - człowieczeństwo przejawia się jako kobiecość i męskość - mówi. - A ten podział wynika z natury, a nie z kultury". I wszystko jasne. Jest dyskusja o Kościele. Więc Kaczyński ostrzega, że jest plan Platformy, żeby opanować Kościół. "Brońmy Kościoła, bo jest zagrożony! - woła. - A bez Kościoła nie ma Polski". Zwracam uwagę, że Jarosław Kaczyński rozmawia z duchownymi niemal tak, jakby był prymasem. On im mówi, co jest moralne, a co nie, co im zagraża, i że jest jedynym ich obrońcą. Oni milczą. Prezes objaśnia też, co to jest wolność słowa i demokracja. Że dopóki nie będzie "obiektywnej" telewizji oraz gazety dorównującej "Gazecie Wyborczej" (znaczy się, "Rzeczpospolita" to hetka-pętelka) , dopóty demokracji w Polsce nie będzie - wywodzi. Mówi też, kto jest patriotą, a kto nie, i że główną siłą modernizacyjną są tzw. mohery. I gra na polskiej duszy - tłumaczy, że chodzi mu o to, żeby Polska była szanowana, a Polak wyjeżdżając za granicę nie czuł kompleksów. Ba, żeby mieszkając w Polsce też nie czuł kompleksów, bo przecież - zapewnia - ci, co są na listach najbogatszych, nie stanowią elity społeczeństwa. I Bóg jeden wie, skąd wzięły się ich majątki. Bo prezes ich zna, i wie, że oni nie mają wielkich kwalifikacji: "bez przywilejów, różnego rodzaju działań bardziej lub mniej przewidzianych przez prawo bardzo wielu ludzi z tej góry by nie wytrzymało konkurencji". Oto czytelny komunikat, godny Leppera, choć ładniej opakowany - Polaku, przygnieciony kolejnymi rachunkami, walczący z kłopotami, podnieś głowę! To nie twoja wina, tylko wina cwaniaków i złodziei, których chroni Tusk, ale którym dobierze się do skóry Jarosław K. Prezes zna się też na samolotach, wie, że TU 154 to bombowiec i ścina skrzydłami brzózki jak kosa. Zna się na lekturach szkolnych. I na moralności, i na polityce zagranicznej (choć nie zna języków obcych, ale to oznacza, że najwyższa pora, by inni zaczęli się uczyć polskiego). <a href="http://www.zboku.pl/zdjecie,iId,314619"></a> Obrazek pochodzi z serwisu <a href="http://www.zboku.pl/zdjecie,iId,314619" target="_blank">zboku.pl</a> Te wszystko przypominam po to, żeby pokazać, jaka jest szerokość zainteresowań prezesa PiS i łatwość wyjaśniania prostymi słowami, dlaczego on powinien rządzić, a nie kto inny. To jest Wielki Nauczyciel, który wie wszystko na każdy temat. Wielu Polakom to się podoba, oni z takim wszystko tłumaczącym wodzem dobrze się czują. I teraz pytanie za 100 punktów: czy jest ktoś na prawicy, kto mógłby równać się z Kaczyńskim autorytetem i umiejętnością objaśniania świata? Oczywiście, takiego człowieka nie ma. Tylko Jarosław Kaczyński to potrafi i tylko on potrafi spajać rozmaite grupki w jeden polityczny ruch. I moherowe panie od księdza Rydzyka, i prokuratorów od Ziobry, i publicystów z "Uważam Rze" i "Gazety Polskiej", i obrońców smoleńskiego krzyża, i panią Jadwigę Staniszkis, i paru lewicowców, których nazwisk z litości nie wymienię, i działaczy katolickich, i biskupów, i liberałów w typie pani Zyty Gilowskiej, i związkowców z "Solidarności", i tak dalej, i tak dalej. Ten cały Konwent św. Katarzyny przecież więcej dzieli niż łączy. Spaja ich jedynie Jarosław Kaczyński, nie tylko obietnicą powrotu do władzy, bo to byłoby za proste, ale i poczuciem, że mają słuszność i "moralne prawo" do wszystkiego. Tym, że potrafi określić ich tożsamość, pokazać, gdzie są (nie tam, gdzie ZOMO), nazwać ich jedynymi kochającymi Polskę i patriotami. To dlatego nie byli mu potrzebni miękko rozmawiający z dziennikarzami Poncyliusz czy Kluzik-Rostkowska. Bo ma być na twardo. Czy znaczy to, że Jarosław Kaczyński zrezygnował z walki o centrowy elektorat, że zdecydował, że wybiera życie w opozycji? W moim przekonaniu to fałszywe pytanie, bo co to znaczy "centrowy elektorat"? W 2001 roku 41 proc. Polaków oddało głos na SLD, a śp. abp Józef Życiński lamentował, że oto nadszedł "homo sovieticus". Cztery lata później SLD dostał 12 proc. głosów i bardzo z tego wyniku się cieszył. W Polsce sympatie wyborców wędrują, bardziej zależą one od poczucia, kogo chce się ukarać, a nie od tego, kogo się chce nagrodzić. Dlatego Kaczyński, trzymając się prawej ściany, pilnując, by partia mu się nie rozlazła, zawsze będzie pretendentem do władzy. A jeżeli ta prawa część sceny uzna, że jednak jest zawadą? To wtedy będzie polityczna rewolucja. Bo nikt poza Kaczyńskim polskiej prawicy w jedności nie utrzyma. Ziobro? Kto słuchał jego popiskiwań w Strasburgu, to wie, że to nie ten numer kapelusza. To było mało mądre wystąpienie, raczej ujadanie ratlerka niż entree partyjnego lidera. Owszem, Ziobro może i snuje intrygi, ale poziomu w tym nie ma. Dorn? Już próbował. Antoni Macierewicz? A niech spróbuje... Bez Kaczyńskiego PiS rozpadnie się na grupki, których część, w sposób naturalny, wpadnie w orbitę Platformy Obywatelskiej. Ha! I wtedy zacznie się w PO wielkie tasowanie. Zniknie główne spoiwo - antykaczyzm. Rozkwitnie podział na konserwatystów, liberałów i całą resztę. Aż wszystko się rozsypie. I tak ziści się koszmarny sen Donalda Tuska. Robert Walenciak