O słabości Polski na arenie międzynarodowej nie ma co się rozwodzić, bo to widać gołym okiem. Więc tylko w telegraficznym skrócie przypomnę, że ustawę o IPN ustalano w siedzibie izraelskiego wywiadu, rozwiązania dotyczące Sądu Najwyższego dyktuje Warszawie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a w sprawie mediów decydujący głos ma ambasada USA. Mniej istotne jest, że te wszystkie trzy pomysły partii rządzącej były niemądre, to odłóżmy na bok, nie rozmawiamy o mądrości aktualnie rządzących, lecz o tym jak bardzo Polska straciła na podmiotowości, jak została zepchnięta do kąta, jak pokornie musi się cofać. Ta passa ma ciąg dalszy. A ten ciąg dalszy to m.in. dwa przykłady. Otóż, Polska w ostatnich latach wyrosła na transportową potęgę w Europie, jeśli chodzi o przewozy samochodowe jesteśmy numerem 1. Ale to chyba sprawa przejściowa, bo europejscy ministrowie uzgodnili nowe przepisy dotyczące transportu w Unii. One uderzą w polskich przewoźników, takie zresztą jest ich zamierzenie. Przedstawiciel Polski oczywiście był przeciw, ale został przegłosowany. Sprawa jeszcze nie jest zakończona, ale ona pokazuje, że Polska nie jest w stanie załatwić w Unii nawet najbardziej żywotnych dla niej spraw. Podobnie rzecz się miała z budżetem strefy euro. Polska ten pomysł blokowała, powód był oczywisty - to był krok w kierunku tworzenia Unii w Unii. Ale to jest już przeszłość, strefa euro będzie miała swój budżet, blokada została rozbita. I tylko pozostaje pytanie - czy polska dyplomacja ma w Europie jakąś siłę sprawczą? Jeszcze gorzej wyglądają sprawy wewnątrz kraju. Słabość państwa, taki mazowiecki bardak, że wszystko po znajomości, a nic według przepisów, widać na każdym kroku. Przykłady? W tym wielkim zgiełku trochę bokiem przeszła sprawa policjantów, ich protestów. Oni protestowali od lata, domagając się podwyżek. I byli konsekwentnie przez ministra Brudzińskiego ignorowani. W październiku zorganizowali wielką, 30-tysięczną manifestację w Warszawie. Też minister ją zignorował, co tylko świadczy o jego braku profesjonalizmu i oderwaniu od rzeczywistości. Więc policjanci wzięli się na sposób - przed 11 listopada, czyli Marszem Niepodległości, zaczęli masowo "chorować", przedstawiając zaświadczenia lekarskie, czyli L-4. I tym samym związek zawodowy policjantów rzucił kierownictwo MSW, PiS, i cały establishment na przysłowiową glebę. Bo władza zobaczyła, że za chwilę będzie bezsilna, bo ci, co mają pilnować porządku mówią: "Sorry, dziś nie pracuję, jestem chory. Więc ministrze Joachimie, brońcie się sami". I co? Pieniądze dla policjantów natychmiast się znalazły. W ten sposób pokonali PiS. Ale cała sprawa ma przecież drugie dno. Po pierwsze, policjanci znaleźli naśladowców, ostatnio na L-4 poszli pracownicy sądów, a podobny trik zapowiadają nauczyciele. Ta postępująca słabość władzy odbywa się w szczególnym entourage'u. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że większość tych zwolnień L-4, to są lewe zwolnienia, wypisywane zdrowym chłopom. Czyli, że jest to poświadczenie nieprawdy, wyłudzenie nieprzysługujących świadczeń itd. I na dobrą sprawę, w normalnie funkcjonującym państwie, ci policjanci, którym te lewe zwolnienia wypisywano, powinni oskarżyć lekarzy, bo dowody mają w ręku, a sądy powinny ich osądzić. Ale to tylko hipotetyczne rozważanie. Nikt przecież lekarzy nie ruszy. W realu wygląda to więc tak, że społeczeństwo samo się organizuje, i jest coraz bardziej skuteczne w potyczkach z władzą. Policjanci już wiedzą, jak muszą nacisnąć, żeby minister był dla nich miły, i pewnie z tej wiedzy, i z tych sposobów nie raz skorzystają. Policjanci mają poczucie siły - teraz na przykład ostrzegają ministra i komendantów, że nie będą tolerować prób rewanżu ze strony przełożonych na tych, którzy brali udział w protestach. A chodzi o premie na koniec roku - niech no tylko ktoś kto był na L-4 dostanie mniejszą! Od razu będzie krzyk, że jest prześladowany, i od razu padnie pytanie - a kto, szanowna władzo, ma was bronić? Chaos rozpełza się w kolejnych segmentach państwa. Wiosną szef KNF dyktował właścicielowi banku, kogo ma zatrudnić i za ile. Dziś prezes NBP zapewnia tegoż właściciela, że jak trzeba będzie, to pieniędzy mu dołoży. Tyle zostało z prężenia muskułów. Nad Mierzeją Wiślaną, która trzy razy już miała być przekopywana, hula wiatr, stępka pod morski prom w stoczni w Szczecinie gdzieś się zawieruszyła, a plany elektrycznych samochodów, którymi mieliśmy zalać świat, jeszcze nie ujrzały światła dziennego. Władza jest więc coraz bardziej bezradna, coraz bardziej słaba, ustępować musi kolejnym grupom. Jej słabość pogłębia fakt, że - po pierwsze - zdaje się uwierzyła, że wszystko może i jest silna. A po drugie - że jeśli chodzi o zarządzanie, działa po amatorsku. Więc skazana jest na szamotaninę, na upokarzające ustępstwa. Państwo PiS-u może błyszczeć w sejmowych bojach, w przemówieniach, albo prezentując się w telewizji publicznej. Skopać opozycję, nadokuczać jej, komuś pogrozić, przestraszyć - tu jest skuteczne, tu pręży mięśnie. Punktowo może pokazać swą siłę, może zniszczyć życie jednostce. Ale tak ogólnie to kamieni kupa. Coraz większa kupa.