Przypomnijmy - nowelizacja Kodeksu postępowania administracyjnego praktycznie zatrzymała dziką reprywatyzację. Za jej sprawą sądy nie będą mogły uchylać decyzji administracyjnych sprzed lat, co było dotychczas podstawą do zwrotów nieruchomości. To krok logiczny, wynikał on zresztą z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 2015 roku (przewodniczył wtedy Andrzej Rzepliński). Innymi słowy, parlament przyjmując nowelizację Kpa zastosował się do zalecenia TK. I uczynił to zgodnie, nowelizację Kpa poparła też opozycja. Dodajmy do tego jeszcze jedno - ta nowelizacja to rodzaj protezy. Protezy - dlatego że w Polsce nie uchwalono ustawy reprywatyzacyjnej. PiS jej też nie uchwalił, mimo że obiecywał. W Sejmie jest tylko projekt Lewicy, który sprowadza się do tego, że reprywatyzacja zostaje zatrzymana, a dawni właściciele bądź ich potomkowie mogą ubiegać się o skromne rekompensaty. Tyle wstępu - a teraz polityka. Wiadomo było, że nowelizacja Kpa spotka się ze sprzeciwem wszystkich tych, którzy liczą, że coś w wyniku polskiej reprywatyzacji im skapnie. Wiadomo też było, że najgłośniej protestować będą środowiska żydowskie, żyjące mitem wielkiej własności milionów polskich Żydów. Jeżeli wszystko było wiadome, można było do takiej operacji się przygotować. W polityce to abecadło - przed ważnymi działaniami polityk bada grunt, urabia sojuszników, i opinię publiczną. W tym przypadku było to o tyle łatwiejsze, że to Kaczyński decydował, kiedy nowelizacja Kpa ma być procedowana. Mógł to wprowadzić pięć lat temu, mógł rok temu, mógł za miesiąc. I nagle wprowadził, ot tak, bez jakiegokolwiek przygotowania... A o jakim przygotowaniu myślę? O dyplomatycznym. PiS ma ku temu narzędzia. Ma MSZ z setkami dyplomatów. W celu takich m.in. spraw stworzona została przecież Polska Fundacja Narodowa (ta od jachtu). Ma ona do dyspozycji dziesiątki milionów zł. A zajmuje się przepalaniem tych pieniędzy, wydawaniem na zupełne bzdury. A tym razem mogła wynająć porządną agencję PR i porządnych lobbystów. Można było światu tłumaczyć, że nowelizacja Kpa to nie jest atak na ofiary Holokaustu, jak twierdzi szef izraelskiego MSZ Jair Lapid (do PiS pasuje jak ulał), lecz zatrzymanie tego całego nieszczęścia i złodziejstwa, jakim okazała się reprywatyzacja po polsku. A amerykańskim Żydom można było, przy okazji, przypomnieć, że wszelkie ich roszczenia dotyczące mienia w Polsce powinni kierować do Amerykańskiej Komisji Odszkodowawczej, która je reguluje, na mocy umowy indemnizacyjnej podpisanej w roku 1960 między Polską a USA. Podziękujmy Gomułce! Umowa jest precyzyjnie wynegocjowana, i zamyka sprawę roszczeń obywateli amerykańskich. Co ciekawe, była ambasador Izraela w Polsce, pani Anna Azari, argumentowała, że Żydzi, także ci mieszkający później w Ameryce, tracili mienie jako obywatele polscy, więc umowa ich nie dotyczy. Otóż - dotyczy. Jak wykazuje praktyka działania Komisji Odszkodowawczej, wypłacała ona odszkodowania wszystkim tym, którzy nabyli obywatelstwo USA przed wejściem umowy indemnizacyjnej w życie, czyli przed lipcem 1960. Wracając zaś do naszych czasów - jak więc wytłumaczyć, że PiS wstawił ustawę o nowelizacji Kpa pod obrady Sejmu, zupełnie bez politycznego przygotowania, tak z głupia frant? Czy tam już nie ma rozumu? A może oni chcieli awantury? Bo awantura, zwłaszcza podlana bogoojczyźnianym sosem, podnosi PiS-owi sondaże... Bo nowy wróg zawsze się przydaje. Zwróćmy uwagę, jak zachował się premier Morawiecki - ogłosił przecież, że Polska ewakuuje z Izraela dzieci ambasadora Magierowskiego. Nasze polskie dzieci! Zagrożone! Przez Żydów! Podkręcał więc atmosferę. Zresztą, nie on jeden. I tak jak kiedyś Jan Rokita wołał "Niemcy mnie biją", to on grał nutę "Żydzi biją Polaków". Najmądrzej w tym wszystkim zachował się sam Magierowski, który powiedział, ze nie trzeba specjalnej ewakuacji, dzieci po prostu wsiadły do rejsowego samolotu, i wróciły do Warszawy... Ale pytanie - czy Morawiecki wykrzykiwał te głupoty, bo taki jest, czy też z kalkulacji, że awantura żydowsko-polska mu służy, pozostaje zasadne. Tak czy inaczej - każda odpowiedź źle świadczy i o nim, i jego kolegach.