Budynek został zabezpieczony na wniosek urzędu miasta. Zamurowano wszystkie otwory, a dziury po oknach zabito płytami wiórowymi. Urzędnicy nie chcieli, żeby w pustostanie spali właśnie bezdomni. Twierdzą, że budynek przed zabezpieczeniem został przeszukany przez firmę, która wykonywała zlecenie. Innego zdania są streetworkerzy, którzy na co dzień pomagają bezdomnym. - Nie obeszli wszystkich pomieszczeń. Zobaczyli jedno główne pomieszczenie, ale nie zobaczyli zakamarków - uważa Grzegorz Kordek, streetworker. - To nie są katakumby, żeby przemierzyć kilometr, żeby móc sprawdzić, czy jest tam człowiek. Tu są w zasadzie dwa pomieszczenia - dodaje Andrzej Ptak, również streetworker. Źródło: TVN24/x-news