- We Wrocławiu prezentowana jest tylko niewielka, najciekawsza część mojej kolekcji - zastrzega Marton Fauszt. - W sumie mam ponad sto tysięcy takich zabawek. Oczywiście nie znaczy to, że zjadłem sto tysięcy jajek z niespodzianką - śmieje się. - Większość z nich kupuję lub wymieniam w klubach, na specjalnych giełdach albo przez ogłoszenia w gazetach. Na początku sezonu węgierski zbieracz kupuje wszystkie jajka z nowych serii. W ciągu roku uzupełnia kolekcję o rzadkie egzemplarze, których jeszcze nie posiada. Mówi, że najtrudniej zdobyć zabawki z lat 70-tych, zwłaszcza w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. U nas kinder-niespodzianki można kupić dopiero od 12 lat, na świecie są obecne od ćwierćwiecza. Największe plastikowe kapsuły z zabawkami, ukryte w czekoladowych jajkach, mają po 15 centymetrów wysokości - wydobyte z nich zabawki po złożeniu mogą być jeszcze większe. Pytany, czy miał kiedyś kłopoty ze złożeniem zabawki wydobytej z czekoladowego jajka, Marton Fauszt odpowiada, że nigdy. - Czasami zdarza się, że w jajku trafia się część nie pasująca do pozostałych, ale to naprawdę ogromna rzadkość - tłumaczy.