- Przejeżdżających wzdłuż brzegu strażników zainteresowało popiskiwanie dobiegające z worka - mówi Dagmara Turek-Samól, rzecznik wrocławskiej straży miejskiej. Postanowili sprawdzić, co kryje się w jego wnętrzu. Weszli do wody - początkowo sięgała im do kolan, ale ponieważ worek oddalał się od brzegu, musieli zamoczyć się jeszcze bardziej. W końcu, brodząc po pas, wyłowili ledwo żywego z przerażenia szczeniaka. Czarny kundelek przeraźliwie skomlał, cały się trząsł i z trudem łapał powietrze - gdyby dłużej dryfował w szczelnie zamkniętym worku, na pewno by się udusił. Mniej więcej półtoramiesięczna znajda trafiła do wrocławskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt.