Pierwotnie promocja książki Międlara "Moja walka o prawdę. Wyznania byłego księdza" miała odbyć się w jednym z wrocławskich klubów, ale po licznych protestach klub wycofał się z tego przedsięwzięcia. Międlar mówił podczas zgromadzenia, że jego książka to "młot na lewactwo". "Próbuje ono wartości chrześcijańskie wziąć w kleszcze i wmówić, że my jesteśmy ekstremistami (...), a my spotkamy się, by dialogować i rozmawiać, a ci ludzie mówią o nas faszyści" - mówił. Mówił też, że w swojej publikacji "usystematyzował, czym w istocie jest pogrom w Jedwabnem". "Wszystko wskazuje na to, że to była niemiecka zbrodnia, bo gdyby tak nie było, to Żydzi dawno zgodziliby się na ekshumację" - mówił. Zgromadzeniu, które miało być promocją książki, towarzyszyła kontrmanifestacja środowisk antyfaszystowskich. Uczestniczyli w niej m.in. sympatycy Partii Razem, inicjatyw Kultura Równości czy Wrocław Wita Uchodźców. Liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet i kandydatka na prezydenta Wrocławia Marta Lempart mówiła podczas kontrmanifestacji, że "faszyzm nie jest poglądem, lecz zbrodniczą ideologią, z którą należy walczyć". Kontrmanifestanci podeszli do uczestników zgromadzenia, na którym Międlar promował książkę. Obie grupy musiał rozdzielić kordon policji. Doszło do przepychanek. Jedna z grup skandowała: "raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", druga zaś "precz z faszyzmem" Pod godzinie wrocławski magistrat podjął decyzję o rozwiązaniu zgromadzenia. "Zgromadzenie na wrocławskim Rynku zostało rozwiązane ze względów bezpieczeństwa" - powiedział PAP rzecznik magistratu Arkadiusz Filipowski.