Helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciał na ratunek ofiarom karambolu na autostradzie A4. W wypadku rannych zostało 10 osób, w tym kobieta w ciąży. Śmigłowiec spadł o godzinie 7.18 w Jarostowie kilkanaście metrów od zabudowań mieszkalnych. Na miejscu zginęli pilot Janusz Cygański i ratownik Czesław Buśko. - Straciłem dziś dwóch wspaniałych pracowników - mówił po katastrofie Robert Gałązkowski, szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ranny lekarz Andrzej Nabzdyk został przewieziony do wrocławskiego szpitala wojskowego. Zrobiono mu tomografię komputerową. Miał zmiażdżoną nogę, połamane żebra i poważny uraz głowy. Jego stan był ciężki. - Z wypadku pamiętam tylko huk. Nie czułem nic, leżąc przez kilka godzin na śniegu przy minusowej temperaturze. Obudził mnie telefon kolegi. Kiedy leżałem odebrałem prawie setkę telefonów. Zapamiętałem tylko kilka rozmów - opowiadał Andrzej Nabzdyk. Dzięki pomocy wielu osób i stowarzyszeniu AS, medykowi udało się kupić nowoczesną protezę, która składa się z lekkiego stopu, podzespołów elektronicznych i baterii. Rehabilitacja przyniosła rezultaty i lekarz może normalnie funkcjonować. Przyznaje również, że bardziej odczuwa bóle w zdrowej nodze. Lekarz dyżuruje w placówkach pogotowia ratunkowego m.in. w Gniechowicach i Sobótce. Wypadek zmienił go fizycznie, ale mentalność pozostała ta sama. Do tragedii przyczyniła się gęsta mgła i opady śniegu. Droga przez cały dzień była bardzo śliska, a widoczność ograniczona do kilkunastu metrów. Samochody stały w korku już na Bielanach Wrocławskich. Policja zalecała omijać zablokowaną trasę. Przygotowane zostały objazdy przez Legnicę i Jawor. Wiadomo, że maszyna, którą lecieli, była zmodernizowana i dostosowana do norm technicznych dla tego typu śmigłowców. W 2009 roku w Jarostowie, w pobliżu miejsca katastrofy uroczyście odsłonięto tablicę pamiątkową, którą ufundowali piloci i ratownicy, a więc przyjaciele Janusza Cygańskiego i Czesława Buśko. Autor: Jacek Bomersbach