Było kilkanaście minut po dwudziestej pierwszej, kiedy jeden z braci usłyszał ujadanie psa, potem jego skowyt i jeszcze później niesamowite drapanie do drzwi. Ojciec już spał w swoim pokoju, bracia też powoli szykowali się do snu. W takiej wiosce, jak podbystrzyckie Wyszki, nie jest to niczym nowym, a szczególnie w domach podobnych do ich, gdzie króluje niedostatek i trzeba oszczędzać nawet na prądzie. Wyszedł więc do sieni, nacisnął klamkę... Rudy nie był sobą. Już miał na niego krzyknąć, gdy poczuł swąd, przez podwórko wiatr zawiewał dymem. Pies ciągnął go ku stodole przylegającej do części mieszkalnej. Płomienie już strzelały w niebo, gdy wpadł do kuchni wołając, że się pali. W pierwszej kolejności zadbali o ojca, wyprowadzając go w bezpieczne miejsce. Zaraz potem starali się wynieść jakieś domowe sprzęty, te dla nich najcenniejsze. Szło im to niezdarnie, gdyż wszyscy mają ograniczoną sprawność ruchową, na dodatek każdy z nich jeszcze na coś niedomaga. Z ratunkiem rzucili się sąsiedzi, ale z każdą następną minutą dom był bardziej niedostępny - płomienie lizały jego kolejne elementy. Strażacy, którzy na ten niełatwy, podgórski teren dotarli po blisko pół godzinie, po wodę musieli jeździć do nieco oddalonego stawu. - Straciliśmy prawie wszystko. Jak czegoś nie spalił ogień, to tak przeszło dymem, że już nie nadaje się do użytku - mówi Zenon Żebrowski. - Całą noc spędziłem na tym pogorzelisku, myślałem, że coś się gdzieś uchowało, ale gdzie tam. Jeszcze podczas akcji ratowniczej do poszkodowanych przyjechała burmistrz Renata Surma. Bardzo szybko uruchomiła gminną pomoc. Następnego dnia rodzina otrzymała koce, materace, coś do okrycia, zapewniono jej gorące posiłki. - Niestety, dom nie był ubezpieczony. Już zdecydowałam, że damy drewno na odbudowę dachu, w ogóle tyle, ile będzie potrzeba. Ośrodek Pomocy Społecznej zakupi część materiałów budowlanych. Już jestem po rozmowie z pewną firmą meblarską - ona dostarczy stół i krzesła dla tych poszkodowanych, zapewne zapewnimy im podstawowy sprzęt - informuje R. Surma. Zenon Żebrowski martwi się o brata, który przez ten pożar z zawałem serca znalazł się w szpitalu, i o przyszłość ich wszystkich. - Ja mam bardzo małą rentę, tato niewielką emeryturę, jeden z braci jest na zasiłku, drugi - bezrobotny, za co to odbudować? W takiej sytuacji nieocenioną może okazać się pomoc ludzi dobrej woli. Każda - rzeczowa czy finansowa, skierowana do rady sołeckiej Wyszek koło Bystrzycy Kłodzkiej trafi na pewno do tej rodziny i jej dzielnego psa. Gdyby więc komuś z Państwa coś zbywało jeszcze innym przydatnego... (bień) Sołtys Wyszek Piotr Budnik (tel. 074 81 12 275) udzieli więcej informacji.