Niestety, poziom tego meczu bardzo rozczarował pod względem skuteczności i taktyki. Konfrontacja trzeciej z czwartą drużyną w tabeli była zapowiedzią olbrzymich emocji, bo obie drużyny wciąż chciały zachować jeszcze szanse na walkę o awans do I ligi. W pierwszej połowie świdniczanie dyktowali warunki gry umiarkowanie tylko do 20 minuty, bo w tym okresie zaledwie trzy razy udało im się uzyskać dwubramkowe prowadzenie. Żagiew kontrolowała jednak dalszy rozwój wydarzeń na boisku i natychmiast odrabiała straty uzyskując nawet po trzydziestu minutach gry jednobramkowe prowadzenie. Po przerwie, Żagiew zdobyła kolejną psychologiczną bramkę (12:14), która na kolejne dziewięć minut gry sparaliżowała trochę zaniepokojonych gospodarzy, bo w tym okresie w żaden sposób nie mogli oni pokonać wspaniale broniącego w tym dniu bramkarza Żagwi Przemysława Kocha. Świdnickie trybuny wraz z kibicami odżyły na nowo dopiero, gdy Piotr Kijek doprowadził stan meczu do wyrównania (14:14). Później przez kolejne cztery minuty spotkania nastąpiła wcześniejsza powtórka, bo żadna z drużyn nie była w stanie skutecznie pokonać bramkarzy. Prawdziwe emocje rozpoczęły się dopiero w 47 minucie, gdy sędziowie przyznali Żagwi rzut karny, którego wykonawcą był Adam Steczek. Piłka jednak nie wylądowała w siatce, bo doświadczony szczypiornista nie trafił nawet w światło bramki. W tym momencie sprawdziło się porzekadło, że nie wykorzystane sytuacje się mszczą..., bo w chwilę później zawodnik gospodarzy Kamil Herudziński zapewnił swojej drużynie pierwsze w tej połowie prowadzenie. Trwało ono zaledwie kilkanaście sekund, bo w chwilę później sędziowie ponownie przyznali rzut karny dla Żagwi, który już bez "pudła" wykorzystał Przemysław Pancer. Świdnickiej nerwówki ciąg dalszy gospodarze nie mogli jednak się pozbyć, a zwłaszcza w 50 i 53 minucie, gdy kolejno Mateusz Piędziak i Marek Mrugas przegrali swoje pojedynki w rzutach karnych z Przemysławem Kochem. Los tego spotkania miał swoją dramaturgię dopiero w ostatniej 59 minucie, gdy po wcześniejszym dwuminutowym ukaraniu zawodnika Żagwi Mateusza Błażkiewicza, gospodarze rozpoczęli z przewagą jednego gracza decydujący atak. Czujny Koch nie pozwolił jednak się zaskoczyć i kilka sekund później, po szybkiej kontrze Maciek Łazor natychmiast pogrążył świdniczan zdobywając prowadzenie (17:18). ŚKPR nie złożył jednak broni i natychmiast rozpączął od środka boiska kolejną akcję, która zakończyła się zdobyciem wyrównujacej bramki. A kiedy rozpoczęło się już końcowe odliczanie ostatnich sekund meczu i pewni siebie gospodarze stanęli niemal jak zahibernowani spoglądając na tablicę świetlną, po mistrzowsku "rzutem na taśmę" zaatakowali kilkoma podaniami piłkarze Żagwi. Efektem tej akcji na kilka sekund przed końcową syreną był najpierw rzut Adama Steczka na bramkę świdniczan, który sparował także świetnie broniący w drugiej połowie Marcin Schodowski. Piłka po jego interwencji trafiła jednak prosto do rąk nadbiegającego i grającego w tym meczu z kontuzją Pawła Wity, który już po raz kolejny w meczu wyjazdowym zapewnił naszej drużynie zwycięstwo w ostatnich sekundach gry. Po meczu, drugi trener Żagwi Jacek Spiechowicz powiedział między innymi: - Świdnica przegrała ten mecz, bo chyba za bardzo chciała coś udowodnić. My także chcieliśmy bardzo wygrać na przykład w Poznaniu i także nam nie wyszło. Cieszę się ze zwycięstwa tak samo jak cały zespół. Poziom tego spotkania nie był rewelacyjny. Przed meczem mieliśmy spore kłopoty kadrowe, bo na przykład Paweł Wita na własną odpowiedzialność postanowił zagrać w tym meczu z niezaleczoną jeszcze kontuzją złamanego palca, natomiast Adam Steczek wyszedł na boisko z wirusową gorączką. W drużynie zabrakło także Marcina Lebiedziejewskiego. Rewelacyjnie bronił dzisiaj w naszej bramce Przemek Koch, który w mojej ocenie był chyba pierwszoplanową postacią w tym spotkaniu. W pierwszym meczu tych drużyn, który został rozegrany w październiku ubiegłego roku w Dzierżoniowie, po heroicznej walce zwłaszcza w drugiej połowie tego spotkania, Żagiew wygrała z ŚKPR 28:24 (11:16). W dotychczasowej historii drugoligowych kontaktów, obie drużyny spotykały się szesnastokrotnie. Pięć razy wygrał ŚKPR, dwa razy był remis i dziewięć razy triumfowała Żagiew.