Mówi Jan Fita, prezes OSP Kostomłoty. - Od jakiegoś czasu moi chłopcy podejrzewali właśnie jego o te podpalenia. Bardzo często był pierwszy na akcji. Przy ostatnim wezwaniu do płonącej szopy- wspomina prezes OSP Kostomłoty - poprosiliśmy policję, żeby pojechała z nami na akcję. Tym razem były strażak bardzo szybko uciekł do domu. Po sprawdzeniu numeru telefonu, z którego zgłoszono pożar, okazało się, że to jego numer - mówi ze wstydem Fita. Sprawca został zatrzymany i doprowadzony do średzkiej prokuratury. Jak się dowiedzieliśmy, sprawca jest już na wolności. Mimo to podpalaczowi grozi kara do 7,5 roku za przestępstwa ciągłe. Jeśli zajdzie taka potrzeba, sprawca zostanie przebadany przez biegłego. Podpaleń, których sprawcami okazują się strażacy ochotnicy, corocznie zdarza się blisko kilkanaście. W tym roku do podobnych przypadków dochodziło w Kamiennej Górze, w tarnowskim i Małopolsce. Najczęściej są to młodzi chłopcy, podkładający ogień dla zysków i lepszego samopoczucia. - On nawet miał nagrany dźwięk syren na komórce i bardzo często słuchał tego nagrania - wspomina o podpalaczu prezes OSP Kostomłoty. Strażakiem ochotnikiem może zostać praktycznie każdy. Czy zatem nie należałoby zaostrzyć zasad przyjmowania do Ochotniczej Straży Pożarnej? Autor: ik