- Pani burmistrz zadeklarowała, że na wiosnę ekipa zabierze się za utwardzenie odcinka gminnej drogi prowadzącego do mnie. Cierpliwie poczekam. Wcześniej jednak sołtys Pławnicy miał przywieźć tłuczeń i jakoś wzmocnić to podłoże, abym jadąc autem nie zapadał się po osie. Z tego powodu już urwałem w nim blachy, co rusz muszę coś naprawiać albo wymieniać - żali się pławniczanin Czesław Kopeć na sytuację, w jakiej się znalazł. Uważa, że już dawno można było zlikwidować tę jego bolączkę i dzisiaj nie musiałby interweniować, gdzie się da, aby bezpiecznie i na czas dojechać na badania lekarskie, które musi co rusz wykonywać. - Od sześciu lat proszę i proszę. I nic. Miałem załatwić przyczepę z ciągnikiem na przywiezienie kamienia. Ale jak, kiedy wydostać z domu się nie mogę. Sam też ruszać się nie mogę. A wczoraj to kolega ciągnikiem mnie z tarapatów wyciągnął, bo samochód w błocie się zawiesił - żali się mężczyzna. Sołtys Jan Szkwarek indagowany przez nas w powyższej sprawie tłumaczy, że w połowie listopada ub. roku tłuczeń na ten odcinek nie dojechał, bo przetransportowano go gdzie indziej. Później przyszły duże deszcze i nie było możliwości dowiezienia materiału. Jeszcze potem p. Kopeć miał zapewnić ciągnik z przyczepą, aby wreszcie załatwić ten problem. Również się nie udało. Termin poświąteczny też nie wypalił... - Postaram się tę drogę utwardzić teraz, "gmina" ma zapewnić koparkę i kamień - deklaruje sołtys. Trzymamy za słowo. (bwb)