Siatkarski horror. Tak można podsumować to spotkanie, którego losy ważyły się praktycznie co set, aż do szczęśliwego dla gospodarzy tie-breaka. Trener Juventuru PWSZ Koksowni Wałbrzych Janusz Ignaczak już po spotkaniu podkreślał, że choć wygrana cieszy, to szkoda, że nie za 3 punkty, bo właśnie tak powinno się to skończyć. Z drugiej strony wzięliśmy skuteczny rewanż za przegraną z tym zespołem w pierwszej rundzie. Spotkanie rozpoczęło się spokojnie, z dużym wskazaniem na gospodarzy. Zawodnicy ze Szczecina próbowali przełamać nasz zespół, jednak pary starczyło im zaledwie do 21 punktu. Lepiej prezentowali się w partii drugiej, w której szybko odskoczyli na kilka punktów. Przy stanie 17:14 wydawało się, że będzie setowy remis, jednak siatkarze byłego Chełmca zerwali się i doprowadzili do remisu 18:18. Nad siatką i na zagrywce uaktywnił się Piotr Wierzbicki, wysocy zawodnicy dorzucili skuteczny blok i odskoczyliśmy na trzy punkty. Szkoda, że potem posypały się błędy (przede wszystkim Dariusz Król i Piotr Borkowski) i nie obroniliśmy ani jednej piłki setowej dla Bałtyku. Ta końcówka, dodała skrzydeł marynarzom. Trzeciego seta wygrali łatwo 25:21, w czwartym doprowadzili do stanu 19:14 i gdy już witali się z przysłowiową gąską, do walki o wygraną rzucili się gospodarze. Znowu blok i znowu duet Olczyk-Karzov, znowu skuteczny atak i znowu na linii Piotr Wierzbicki. Od stanu 24:24 gra toczyła się punkt za punkt przy stanie 29:28 skuteczny atak przeprowadził Piotr Borkowski. To jednak nie koniec nerwówki. Sytuacji, w której w piątym secie wygrywa się 10:4 by po chwili "zejść" do 14:13 inaczej nazwać nie można. Zwłaszcza kiedy zdarzają się nam seryjne przestoje w grze. Dobrze, że w końcówce zawodnik Bałtyku Szczecin posłał meczową piłkę w aut. Następna kolejka siatkarskich zmagań, rozegrana zostanie 16 lutego. Nasi siatkarze na wyjeździe zmierzą się z bezpośrednim ligowym rywalem, AZS UAM Poznań. MW