Przez sufit do mieszkania państwa Jaszczyków zaczęły lać się nieczystości z sąsiedniego pomieszczenia, piętro wyżej. Jak mogło dojść do zatopienia jednego sąsiada przez innego fekaliami?! Okazało się, że w mieszkaniu, skąd strumieniem płynęły odchody, od dłuższego czasu nikt nie przebywał, a zameldowany jest w nim mężczyzna, którego już kilka miesięcy poszukuje policja. Najemca, przed swoim zniknięciem, zostawił w pomieszczeniu psa, który przez nikogo niewyprowadzany na spacery, swoje potrzeby fizjologiczne załatwiał właśnie w domu. - Od dłuższego czasu czuliśmy na korytarzu ogromny fetor. W końcu stał on się nie do wytrzymania i wezwaliśmy policję i straż miejską - opowiada Zenon Jaszczyk, mieszkaniec ul. 11 Listopada 144a. Śmierdziało w całym bloku Gdy funkcjonariusze weszli do pomieszczenia okazało się, że na całej podłodze zalegają zwierzęce odchody. - Była to tak gruba warstwa, że nie mogłam się nadziwić jak doszło do takiego zanieczyszczenia - mówi z obrzydzeniem Irena Jaszczyk. Ale to jeszcze nie był koniec kłopotów. Skąd wziął się strumień odchodów płynący z opuszczonego mieszkania przez sufit do domu państwa Jaszczyków? W nocy prawdopodobnie pękła rura doprowadzająca do lokalu na drugim piętrze wodę. Ta zalała mieszkanie i fekalia zaczęły przedostawać się do sąsiadów poniżej. Trzeba było zamknąć pion i wysuszyć cały dom. - Postanowiliśmy poruszyć niebo i ziemię - mówią zgodnie Zenon Jaszczyk ze swoją synową, którzy o pomoc zwrócili się do gminy, Miejskiego Zarządu Budynków, Sanepidu, a także do naszej redakcji. - Sprawą zajmiemy się natychmiast - to Wojciech Czerwiński, wiceprezes zarządu MZB Sp. z o.o., gdy zadzwoniliśmy z interwencją w czwartek. Spokojni o zdrowie Następnego dnia, problem został rozwiązany. MZB wynajął specjalistyczną firmę i w mieszkaniu, z którego wyciekały odchody, przeprowadzono dezynfekcję. Co natomiast z zalanym fekaliami mieszkaniem państwa Jaszczyków? - Jeżeli ustalimy, że faktycznie pękła tam rura, zwrócimy się o pokrycie kosztów remontu do towarzystwa ubezpieczeniowego - zapewnia Wojciech Czerwiński. Czy jednak nie można było w tej sytuacji zareagować szybciej, skoro lokatorzy uskarżali się na straszny fetor od kilku miesięcy. - Naszą winą było to, że nie zwróciliśmy się do nikogo z prośbą o interwencję na piśmie - przyznają mieszkańcy kamienicy przy ul. 11 Listopada 144a. - Z drugiej zaś strony komisyjne otwarcie pomieszczenia i wejście do lokalu, który ma prawnego najemcę nie jest wcale takie proste - dodaje Wojciech Czerwiński. Czy wypływające nieczystości mogły być groźne dla innych lokatorów budynku? - Jeżeli fekalia nie dostały się bezpośrednio do pokarmów lub też wody pitnej, nie mogły powodować bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia mieszkańców kamienicy - rozwiewa wątpliwości Iwona Jędraszczyk, kierowniczka oddziału higieny komunalnej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wałbrzychu. Tomasz Piasecki piasecki@nww.pl