Zwycięstwo nad Nielbą jest arcyważne w kontekście walki o awans do czołowej ósemki tabeli i awansu do fazy play off Superligi. Ale nie tylko, bo jeśli Miedzi to się nie uda, to punkty te przydadzą się w walce o utrzymanie. - To szalenie ważne punkty. Wygrana z Nielbą zbliżyła nas do środka tabeli, i jednocześnie oddaliła od drużyn, które mamy za plecami. Ja nawet nie wyobrażam sobie, żeby nas zabrakło w fazie play off. Gra o utrzymanie nas nie interesuje. Po trzech zwycięstwach z rzędu i awansie z ostatniego na ósme miejsce w tabeli atmosfera w szatni chyba zdecydowanie poprawiła się? - Wiadomo, że w każdej drużynie atmosferę budują wyniki. Wiadomo więc, że jest w zespole weselej. Muszę jednak powiedzieć, że nawet jak nam nie szło, to klimat w szatni był dobry. Zaczęliśmy wygrywać, bo jesteśmy zespołem. Udowodniliśmy to w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie mocno w siebie uwierzyliśmy. Dzięki tamtej wygranej w dramatycznych okolicznościach, łatwiej nam było pokonać Nielbę. Wreszcie daliśmy radość legnickim kibicom, którzy na nią zasłużyli, bo bardzo długo czekali żeby zobaczyć zwycięstwo swojej drużyny. Mecz z Nielbą pokazał, ile w drużynie znaczą doświadczeni zawodnicy. Razem z Markiem Boneczko poprowadziłeś Miedź do zwycięstwa. - Cały zespół pracował przez 60 minut na te punkty. Nie zapominajmy o świetnej postawie naszych bramkarzy. Dzięki nim łatwiej nam się grało. Prawdą jest jednak to, że każda drużyna potrzebuje dwóch-trzech zaprawionych w bojach graczy. Takim, którym ręka nie zadrży w kluczowym momencie. Tobie nie zadrżała kilka razy w meczu z Nielbą w niezbyt klarownych sytuacjach. No i przede wszystkim w Gorzowie na trzy sekundy przed końcem spotkania. - No tak, ale to już historia. Nie czuję się żadnym bohaterem. Sam meczu nie wygram. Wygrywamy i przegrywamy jako zespół. A jak już powiedziałem, jesteśmy nim w stu procentach. Twoja coraz lepsza dyspozycja to efekt tego, że zapomniałeś o kontuzji? - W dużej mierze tak. Podczas wrześniowego meczu z Nielbą w Wągrowcu odnowiła mi się kontuzja barku i męczyłem się z nim przez trzy miesiące. Na szczęście jest już dobrze, bólu nie ma. Autor: J