50-letniego Mariana i cztery lata starszego Edwarda poszukuje polska i niemiecka policja. Jednak nikt nie informuje rodziny o rezultatach śledztwa. Mężczyźni pochodzą ze Szczepanowa. 1 października wyjechali do pracy niedaleko Berlina i od tej pory ślad po nich zaginął. - To dlaczego do tej pory nie dali żadnego znaku życia? Przecież są telefony, można zadzwonić, jest poczta, wystarczy wysłać kartkę. A my od pięciu miesięcy martwimy się o braci - mówi Maria Łuków, siostra zaginionych. Co pewien czas z Niemiec wracają robotnicy, którzy twierdzą, że Marian i Edward Łukowie zostali rozdzieleni, jednak żyją i pracują. Według Bolesława Bieryta, jednego z pracowników, który wrócił niedawno, Polacy żyją w skandalicznych warunkach i są zmuszani do różnych ciężkich prac. Przebywają tam również młode dziewczyny. - Razem z nami były Polki, którym obiecano dobrze płatną pracę w Niemczech. Tymczasem dzień i noc bawiły cygańskie dzieci naszych bosów - opowiada Bieryt. Rodzina zaginionych na własną rękę poszukuje braci. Siostra kilka dni temu odwiedziła we Wrocławiu gabinet znanej jasnowidzki i parapsychologa Marii Wolniewicz. - Potwierdziła, że żyją i pracują. Według niej przebywają niedaleko Hanoweru - mówi Maria Łuków. Wcześniej kobieta szukała pomocy u jasnowidzki w Głogowie, która za wizytę zażyczyła sobie 200 zł. Według niej bracia mieli pracować jako niewolnicy na farmie w miejscowości Hoorn w Holandii. Są ubezwłasnowolnieni za pomocą narkotyków i alkoholu, które mafia podaje im w jedzeniu.