Ustępująca szefowa Związku Wypędzonych (BdV) z ubolewaniem mówiła w Berlinie, na wspólnej konferencji prasowej z desygnowanym na jej następcę Berndem Fabritiusem, iż ogromnie żałuje, że w Polsce spotykała się tylko z negatywnym przyjęciem. Po 16 latach jako przewodnicząca BdV Steinbach już w lipcu br. poinformowała, że rezygnuje z kandydowania na kolejną kadencję. Fabritius (<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-cdu,gsbi,1020" title="CDU" target="_blank">CDU</a>), dotychczasowy wiceszef BdV i poseł do Bundestagu, zapowiedział, że wkrótce zamierza pojechać do Polski, by rozpocząć z sąsiadami dialog. Przy jeszcze otwartych kwestiach nie chodzi już przede wszystkim o "materialne zadośćuczynienie", tylko o "rehabilitację wypędzonych stamtąd ludzi". Z dzisiejszych terenów Polski pochodzi około siedem milionów z dwunastu milionów Niemców przymusowo przesiedlonych po II wojnie światowej, pisze "Die Zeit".49-letni Fabritius wyraził nadzieję, że zmiana pokoleniowa w BdV przyczyni się do położenia kresu "myśleniu w kategoriach wrogów". Wskazał na pozytywne sygnały, jakim było przemówienie wygłoszone w Bundestagu we wrześniu br. przez prezydenta Polski Bronisława Komorowskiego, w którym mówił o polsko-niemieckiej wspólnocie odpowiedzialności."Stosunek BdV do Polski od lat jest zatruty - między innymi ze względu na rzeczywiste lub domniemane żądania osób z szeregów wypędzonych domagających się odszkodowań za własność odebraną im po II wojnie światowej", wyjaśnia "Die Zeit".Oprac. Elżbieta Stasik, Redakcja Polska Deutsche Welle