Aparat telefoniczny amerykańskiego przywódcy upodobał sobie pewien sierżant armii USA, pracujący w Agencji Telekomunikacyjnej Białego Domu. Davied Gilmer postanowił podzielić się ze znajomymi ze stanu Nowy Jork i New Jerey - kodem prezydenckiego telefonu. Ci zaś nie próżnowali. W ciągu dwóch miesięcy wisieli na słuchawce pierwszego telefonu w państwie - bagatelka - 9400 razy. Na nieszczęście dla operatywnego oficera - sprawa wyszła na jaw. Mężczyźnie, który "wykręcił taki numer" głowie państwa grozi teraz kara do 5 lat więzienia i ćwierć miliona dolarów grzywny.