Właścicielka, 51-letnia Deborah Jane Palfrey, zwana "D.C.Madame" (w wolnym przekładzie - stołeczna burdelmama), mówi, że z usług jej pracownic korzystały osoby "z wyższych szczebli władzy" w Waszyngtonie. W piątek jako pierwszy sam ujawnił się Randall L.Tobias, jeden z zastępców sekretarz stanu Condoleezzy Rice, odpowiedzialny w Depatamencie Stanu za pomoc amerykańską dla Trzeciego Świata. Tobias podał się do dymisji, ale podkreślił, że kobiety z agencji, z którymi się spotykał, aplikowały mu tylko "masaż". Na swojej stronie internetowej pani Palfrey wyjawiła także nazwisko innego klienta, eksperta ds. obronności Harlana K. Ullmana. Listę klientów przekazała telewizji ABC, która ma podjąć temat w piątek w popularnym programie "20/20". Telewizja zapowiedziała, że na liście są m.in.: "ekonomista z administracji Busha, szef jednego z prawicowych zespołów doradców, a także kilku funkcjonariuszy Pentagonu". Prostytucja jest w USA nielegalna (poza stanem Nevada), w związku z czym wszystkie działające tam agencje typu "Escort Service" (usługi towarzyskie) twierdzą, że ich pracownice dotrzymują tylko towarzystwa mężczyznom, ale nie świadczą im usług seksualnych. Podobnie twierdzi pani Palfrey, co mają - jak mówi - zaświadczyć jej klienci. Prokuratura federalna w Waszyngtonie oskarżyła ją jednak, że jej call girls, które brały 300 dolarów za półtorej godziny towarzyszenia mężczyznom - uprawiały z nimi seks. Palfrey, która kierowała firmą przez telefon z Kalifornii, zarobiła w ten sposób ponad 2 miliony dolarów. Zatrudniała co najmniej 100 kobiet w ciągu ostatnich 13 lat.