W marcu, gdy tylko pojawiło się ogłoszenie, kurs cieszył się gigantycznym zainteresowaniem. Jego organizatorzy otwarcie przyznawali, że skrzynki mailowe zapychają się od zgłoszeń. Bacą lub juhasem chcieli zostać ci, którzy są związani z południową częścią kraju, ale nie brakowało też CV od pracowników biurowych z największych polskich miast, m.in. Gdańska i Warszawy. - Mieliśmy też zgłoszenia od Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii czy Rumunii - mówi Grzegorz Lipiec z zarządu Województwa Małopolskiego, cytowany na oficjalnej stronie samorządu. Komisja rekrutacyjna miała twardy orzech do zgryzienia. Zwiększyła limity przyjęć, ale spośród stosu zgłoszeń i tak musiała dokonać ostrego cięcia. Wyselekcjonowała 68 osób, ale nie wszyscy podjęli rękawicę. 58 śmiałków może się dziś cieszyć z zaliczenia pierwszego etapu szkolenia. Były nim zajęcia praktyczne. 33 kandydatów na certyfikowanych baców i 25 na juhasów zjawiło się w Białym Dunajcu. W bacówce poznawali tajniki pasterstwa i uczyli się jak zrobić oscypka. W ramach pierwszej części szkolenia pogłębili wiedzę na temat hodowli owiec i opieki nad nimi, organizacji pracy szałasu oraz tradycji związanych z pasterstwem. Przed nimi druga i dużo trudniejsza część kursu. Przyszli juhasi w sezonie wypasów odbędą liczące aż 160 godzin płatne staże w małopolskich bacówkach. Po tym czasie, tuż po wakacjach, przyjdzie czas na egzaminy. Kursy to inicjatywa Komisji Rolnictwa Sejmiku Województwa Małopolskiego, której przewodniczy Jacek Soska. Mają być formą wsparcia ginących zawodów, promocji pasterstwa i związanej z nim tradycji oraz dbałości o górskie obszary regionu. Kurs i egzaminy odbywają się w Zespole Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Nowym Targu-Kokoszkowie, który jest partnerem projektu.