Z jeszcze większym nabożeństwem urodziny księcia Filipa obchodzono na wyspie Tanna, na dalekim archipelagu Vanuatu na południowym Pacyfiku. Książę jest tam bowiem obiektem osobliwego kultu religijnego. Członkowie plemienia Yaohnanen uważają, że książę nie do końca jest człowiekiem, lecz istotą nadprzyrodzoną, synem miejscowego wulkanu Yasur i że wyruszył w daleki świat, gdzie poślubił wielką królową. Wszystko się zgodziło, kiedy brytyjska para królewska odwiedziła wyspy w 1974 roku na pokładzie jachtu Britannia, a wieśniacy z wodzem Jackiem wypłynęli na ich spotkanie. Wiele lat temu książę otrzymał z Vanuatu przesyłkę z prezentem od plemienia Yaohnanen. Była to sporych rozmiarów wodzowska buława, z którą się sfotografował i tę fotografię z autografem i podziękowaniami przesłał pocztą zwrotną. Wódz Siko oświadczył korespondentowi BBC: "Byli tacy, co nie wierzyli, że on jest z Tanna. Ale ta fotografia to jest dowód, kiedy otrzymał naszą buławę i przysłał to zdjęcie, wszyscy uwierzyli, że jest z Tanna."