Telefony alarmowe fokarium w Helu rozdzwoniły się w czwartek rano. Do południa następnego dnia pracownicy stacji odebrali dziewięć zgłoszeń. Ze słuchawki słychać było zazwyczaj jedno zdanie: "Dzień dobry. Na plaży leży martwa foka". To niecodzienne zjawisko, bo do tej pory pracownicy Stacji Morskiej w Helu mogli spokojnie pracować i skupić się na obserwowaniu zwierząt. Rzadko zdarza się bowiem, by tyle martwych zwierząt znaleziono w tak krótkim czasie. - W ciągu doby dostaliśmy dziewięć zgłoszeń. Prawdopodobnie to, że znajdujemy je akurat nad polskim morzem, dotyczy silnych wiatrów, które wieją w naszą stronę - tłumaczy w rozmowie z Interią Paula Filipowska ze Stacji Morskiej w Helu. Z pierwszych oględzin wynika, że znalezione martwe ssaki są młode, prawdopodobnie tegoroczne, i dobrze odżywione. Nie wiadomo więc, dlaczego sobie nie poradziły.- Oczywiście zdarzają się pojedyncze przypadki. W zasadzie w każdym miesiącu odnotowujemy pewną liczbę zgłoszeń. Ale rzeczywiście - rzadko się zdarza, by było ich tak dużo - dodaje Filipowska. Mieszkańcy nadmorskich miejscowości zastanawiają się, co jest przyczyną wyrzucania na brzeg tylu martwych zwierząt w jednym czasie. Prawdopodobnie chodzi o silne wiatry. Nie można jednak wykluczać innych opcji, jak np. choroba.- Nie chciałabym spekulować. Szczegółowe informacje będą znane dopiero po przeprowadzeniu badań - podkreśla Filipowska. Nie wiadomo, kiedy będą znane wyniki badań. Zostaną one przeprowadzone w Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu.