W nocy z czwartku na piątek amerykański Senat podjął ostatnią, rozpaczliwą próbę zlikwidowania Obamacare. Sposób procedowania był nadzwyczajny. Ustawa, która miała wpłynąć na życie milionów Amerykanów, została ujawniona o godzinie 22. Senatorom dano jedynie dwie godziny na zapoznanie się z nią przed ostatecznym głosowaniem. Lider senackiej większości Mitch McConnell był zdeterminowany, a precyzyjniej rzecz ujmując - zdesperowany, by przepchnąć jakąkolwiek legislację uderzającą Obamacare i wyjść z całej tej sytuacji zwycięsko. Kciuk w dół senatora McCaina Dlatego zaprezentowany projekt był najmniej ambitny z dotychczasowych. Szybko ochrzczono go mianem "skinny repeal", a więc oszczędnego demontażu Obamacare. Ustawa likwidowała kilka punktów obowiązującego systemu, nie proponując niczego w zamian. Projekt znosił m.in. obowiązek ubezpieczania się, podatek od sprzętu medycznego czy obowiązek ubezpieczania pracowników przez pracodawcę. Jak szacowało senackie biuro, w wyniku wejścia w życie ustawy ubezpieczenie straciłoby 16 milionów Amerykanów. Senatorowie opowiadają, że tak dramatycznej nocy na Kapitolu nie pamiętają. Nikt nie wiedział, jak będzie rezultat głosowania, a w kuluarach toczyły się intensywne negocjacje. Na miejscu zjawił się wiceprezydent Mike Pence, którego głos jest decydujący w przypadku remisu. W centrum uwagi znalazł się 80-letni senator z Arizony John McCain, u którego kilka dni wcześniej zdiagnozowano raka mózgu. McCain długo rozmawiał z liderem demokratów w Senacie Chuckiem Schumerem, a następnie z wiceprezydentem Pence'em. Żeby podkręcić jeszcze dramaturgię - wszak polityka to teatr - McCain, oddając głos, stanął przy prezydium i pokazał kciuk w dół. Ustawa upadła. Obamacare zostaje. Wynik głosowania: 49-51. Przeciwko ustawie zagłosowali wszyscy senatorowie demokratów oraz troje republikanów: Susan Collins z Maine, Lisa Murkowski z Alaski i John McCain. McCain skrytykował pospieszne i desperackie procedowanie nad ustawą - bez posiedzeń komisji, bez konsultacji społecznych - i apelował o wspólny projekt republikanów i demokratów. Collins i Murkowski podkreślały z kolei, że ustawa nie spełniała nadrzędnego celu, którym miał być szerszy dostęp do tańszej opieki zdrowotnej. "Skinny repeal" było trzecim nieudanym podejściem Mitcha McConnella. Podejście pierwsze Pierwsza ustawa była najbardziej kompleksowa. Nie tylko znosiła Obamacare, ale i proponowała w zamian nowy system, zakładający większą konkurencję między ubezpieczycielami i w konsekwencji niższe ceny. Tyle że ustawa "The Better Care Reconciliation Act" wprowadzała radykalne cięcia w rządowych świadczenia zdrowotne dla osób o najniższych dochodach. Znosiła również podatki na służbę zdrowia, które Baracka Obama nałożył na najbogatszych i firmy ubezpieczeniowe. Według szacunków, ustawa pozbawiłaby opieki zdrowotnej 22 miliony Amerykanów. "Dzieło życia" McConnella miało bardzo niskie poparcie w społeczeństwie, a zrozpaczeni wyborcy wydzwaniali do swoich senatorów, tłumacząc im, jakie konsekwencje przyniesie ta ustawa w konkretnych sytuacjach. Republikanie ze stanów, w których najwięcej osób zostałoby pozbawionych ubezpieczenia, nie mogli poprzeć tej legislacji, bo ryzykowaliby utratę mandatu w wyborach. Ponadto najbardziej libertariańska frakcja republikanów - z Randem Paulem na czele - cały czas domaga się ustawy całkowicie prywatyzującej służbę zdrowia i podporządkowującej ją wolnemu rynkowi. Te dwa skrzydła republikanów - wolnorynkowe i bardziej prosocjalne - od początku prac nad reformą nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Nie było więc wielkim zaskoczeniem, że ustawa ta przepadła w Senacie. Podejście drugie Kolejny pomysł Mitcha McConnella brzmiał: całkowity demontaż Obamacare, a później ewentualnie wymyśli się coś, co zastąpi Obamacare w przyszłości. Był to najbardziej kuriozalny projekt: pozbawiał ubezpieczenia, wedle szacunków, 32 miliony Amerykanów, tylko po to, by spełnić obietnicę wyborczą zlikwidowania Obamacare. W obu tych przypadkach wspominane już panie senator z Partii Republikańskiej - Susan Collins i Lisa Murkowski - głosowały przeciw, doprowadzając do szału prezydenta Donalda Trumpa. Pierwszych dwóch ustaw nie poparli także republikańscy senatorowie Dean Heller z Nevady i Shelley Moore Capito z Wirginii Zachodniej. Na prezydencie przy okazji odegrał się John McCain, z którego Trump kpił w kampanii wyborczej; nazywał go "frajerem", ponieważ "dał się pojmać" w Wietnamie (McCain, którego samolot zestrzelono, był przez lata więziony i torturowany). Rozwścieczenie prezydenta nie było raczej naczelną motywacją McCaina przy podejmowaniu decyzji, ale skutek uboczny jest właśnie taki. Jest jeszcze jeden efekt uboczny senackich debat: uaktywniło się lewe skrzydło demokratów, dowodzone przez Berniego Sandersa, w dążeniach do wprowadzenia powszechnej, państwowej opieki zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych. Sanders wierzy, że przekonana do tego pomysłu demokratów, republikanów i opinię publiczną. W całej tej historii najbardziej zadziwiająca nie jest wcale niezdolność republikanów do zreformowania służby zdrowia, a chęć siłowego przepychania ustaw niemających poparcia w społeczeństwie i uderzających w gorzej usytuowanych Amerykanów.