"You’re fired" ("zwalniam cię") - mówił co tydzień uczestnikom swojego reality show <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a>. Nie do przecenienia jest siła starych nawyków, ale też nie da się nie zauważyć, że wielu bliskich współpracowników prezydenta odeszło na własne życzenie. Żeby uporządkować tę personalną karuzelę wokół prezydenta, zobaczmy, kogo w Białym Domu już nie ma, kogo nie będzie za chwilę, a kto wciąż wiernie trwa. Dymisje: Michael Flynn - doradca ds. bezpieczeństwa zrezygnował po tym, jak wyszło na jaw, że okłamał wiceprezydenta Mike’a Pence’a w sprawie swoich kontaktów z Rosjanami. Oskarżony przez prokuratora specjalnego Roberta S. Muellera o składanie fałszywych zeznań. Podczas konwencji republikanów w lipcu skandował o Hillary Clinton: "zamknąć ją w pudle!"; teraz to jemu grozi więzienie. Mike Dubke - pierwszy dyrektor ds. komunikacji prezydenta Trumpa odszedł po trzech miesiącach urzędowania. Sean Spicer - były rzecznik prasowy prezydenta, który przekonywał, wbrew faktom, że na zaprzysiężeniu Donalda Trumpa pojawiły się rekordowe tłumy. Zrezygnował w proteście przeciwko zatrudnieniu Anthony’ego Scaramucciego na stanowisku dyrektora ds. komunikacji. Anthony Scaramucci - rekin z Wall Street został zwolniony po 10 dniach urzędowania. Podczas nagrywanego wywiadu z dziennikarką oświadczył: "Nie jestem Stevem Bannonem i nie próbuję sam sobie obciągnąć". Zdążył również nazwać szefa personelu Białego Domu, Reince’a Priebusa, "pieprzonym paranoidalnym schizofrenikiem". Reince Priebus - miał być łącznikiem między Donaldem Trumpem a wierchuszką republikanów, ale panowie szybko zapałali do siebie szczerą, namiętną i bezkompromisową wrogością. Priebus był najkrócej urzędującym szefem personelu Białego Domu w historii Stanów Zjednoczonych. Michael Short - kluczowa postać służb prasowych Białego Domu. Zrezygnował po tym, jak Scaramucci oskarżył go o niekorzystne dla prezydenta przecieki do mediów. Jednak po jego odejściu przecieki nie ustały. Steve Bannon - główny strateg Białego Domu i były szef serwisu Breitbart systematycznie tracił wpływy na rzecz Jareda Kushnera i Ivanki Trump, skonfliktował się również z generałem Johnem Kellym. Uważa się, że to on stał za najbardziej radykalnymi decyzjami i wypowiedziami Trumpa. Sebastian Gorka - doradca prezydenta zajmujący się m.in. terroryzmem zrezygnował w proteście przeciwko nierealizowaniu programu wyborczego; jego zdaniem administracja została przejęta przez establishment. Tom Price - sekretarz ds. służby zdrowia został zmuszony do odejścia, gdy wyszło na jaw, że za publiczne pieniądze wykonywał prywatne przeloty. Dina Powell - zajmowała się bliskowschodnią polityką Białego Domu, ale uznała, że woli jednak wrócić do pracy w banku Goldman Sachs. Jak twierdzą zainteresowane strony, Powell rozstała się z prezydentem "w przyjacielskiej atmosferze". Omarosa Manigault Newman - była uczestniczka reality show Donalda Trumpa pełniła funkcję asystentki prezydenta i organizatorki kurtuazyjnych spotkań w Białym Domu. Według nieoficjalnych informacji odeszła w wyniku konfliktu z generałem Kellym. Rob Porter - zrezygnował, gdy dwie jego byłe żony oskarżyły go o przemoc domową (jedna z nich pokazała zdjęcia swojej posiniaczonej twarzy). Kiedy sprawa nie była znana publicznie, Biały Dom ignorował sygnały dotyczące Portera. Miał romans z dyrektor ds. komunikacji Hope Hicks. Hope Hicks - trzecia dyrektor ds. komunikacji podczas rządów Donalda Trumpa od lat była jedną z najbardziej zaufanych osób klanu Trumpów (pracowała również dla The Trump Organization). Jej rezygnacja, której kulisy nie są jeszcze znane, to duże zaskoczenie. Dzień wcześniej, na zamkniętym przesłuchaniu przed komisją Izby Reprezentantów, miała przyznać się do okłamywania opinii publicznej w imieniu Białego Domu. Odeszli jeszcze przed zaprzysiężeniem: Corey Lewandowski - szef kampanii wyborczej Donalda Trumpa. Zasłynął m.in. szarpnięciem dziennikarki, która próbowała zadać pytanie ówczesnemu kandydatowi. Najpierw tracił wpływy na rzecz Paula Manaforta, a później został zwolniony, by utorować Manafortowi drogę do awansu. Paul Manafort - kolejny szef kampanii wyborczej Trumpa. Podał się do dymisji, gdy wyszły na jaw jego niejasne powiązania z Wiktorem Janukowyczem i Partią Regionów na Ukrainie. Dziś oskarżony przez Roberta S. Muellera m.in. o konspirację przeciwko USA, pranie brudnych pieniędzy czy oszustwa podatkowe. Rick Gates - zastępca Manaforta w sztabie Trumpa. Również z 12 prokuratorskimi zarzutami, w tym z zarzutem o branie udział w spisku przeciwko Stanom Zjednoczonym. Na wylocie: Rex Tillerson - sekretarz stanu miał nazwać prezydenta "pieprzonym idiotą". Tillerson nie zaprzeczył tym doniesieniom. Trump nie ufa swojemu sekretarzowi stanu, a ten ma dość podważania jego polityki nieprzemyślanymi wpisami na Twitterze. Gen. James Mattis - sekretarz obrony ściął się ostatnio z prezydentem w sprawie zakazu służby osób transseksualnych w amerykańskiej armii. Obserwatorzy uważają, że nie układa mu się współpraca z Trumpem. Trwają przy prezydencie: Jared Kushner - zięć Donalda Trumpa i jeden z jego najważniejszych doradców znalazł się w tarapatach: odebrano mu dostęp do informacji niejawnych. Według amerykańskich służb, władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Chin, Izraela i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-meksyk,gsbi,4248" title="Meksyku" target="_blank">Meksyku</a> zamierzały nim manipulować, wykorzystując jego długi i brak doświadczenia w administracji rządowej. Ivanka Trump - córka prezydenta i jego najważniejsza doradczyni. Prawdopodobnie najbardziej wpływowa osoba w Białym Domu, a więc i jedna z najbardziej wpływowych na świecie. Gen. John Kelly - został zatrudniony na stanowisku szefa personelu, by uporządkować chaos w Białym Domu. Podobno wprowadził tam iście wojskowy dryl. Kontroluje też dostęp do prezydenckiego ucha. Powszechnie szanowany przez republikanów. Opozycja jest w jego sprawie podzielona. Dla jednych - kolejny koniunkturalista, który wyrzekł się zasad moralnych, dla innych - patriota, który chroni Stany Zjednoczone przed szaleństwami prezydenta. Kellyanne Conway - doradczyni prezydenta na antenie Fox News powie wszystko, co prezydent chce usłyszeć, a prezydent docenia jej wysiłki. W telewizji zachęcała nawet, by kupować ubrania firmy Ivanki Trump, choć było to jaskrawe złamanie zasad etycznych. Sarah Huckabee Sanders - rzeczniczka Białego Domu świetnie czuje się na linii frontu, nie zraża ją krytyka mediów i nie zamierza schodzić z linii strzału. Mike Pence - wiceprezydent Stanów Zjednoczonych jest, jak to ujął niesławny Frank Underwood grany przez niesławnego Kevina Spacey, "o jedno uderzenie serca od prezydentury". Tu rezygnacji nie będzie. Co przed nami? Prezydentura Donalda Trumpa jest bezprecedensowa właściwie pod każdym względem, no może poza polityką gospodarczą, która jest wprost realizacją postulatów wielkiego biznesu, do czego zarówno republikańscy, jak i wielu demokratycznych prezydentów USA, z Billem Clintonem na czele, zdążyło już przyzwyczaić. Ale takich przetasowań na stanowiskach w Białym Domu nie było jeszcze nigdy. A dopiero rozpoczął się drugi rok prezydentury. Obserwuj autora <a href="https://www.facebook.com/michalmichalakofficial/" target="_blank">na Facebooku</a> i <a href="https://twitter.com/michalpmichalak" target="_blank">na Twitterze</a>.