<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-marine-le-pen,gsbi,1072" title="Marine Le Pen" target="_blank">Marine Le Pen</a> doskonale zdaje sobie sprawę - i głośno o tym mówi - że wybory we Francji odbędą się w idealnym dla niej momencie. Polityczne wiatry, wiejące w świecie zachodnim, wyraźnie sprzyjają nastawionym antyimigrancko populistom, domagającym się uszczelnienia granic, kwestionującym globalizację, wolny handel, zwolennikom idei państw narodowych, zapowiadającym przywrócenie "prawa i porządku" na ulicach. Fala, która przyniosła Brexit i prezydenturę Donalda Trumpa, może teraz wynieść do władzy Le Pen. Jednocześnie szefowa Frontu Narodowego od lat uchodzi za polityka niewybieralnego, który zawsze przegra w drugiej turze. Mimo tych sprzyjających wiatrów Le Pen nie zasypia gruszek w popiele i robi wszystko, by z niewybieralnej stać się kandydatką "wszystkich Francuzów". Le Pen już nie mówi wprost, że chce wyprowadzić Francję z Unii Europejskiej. Zamiast tego proponuje referendum i/lub renegocjację warunków członkostwa. O rezygnacji z euro na rzecz franka też nie mówi już tak kategorycznie, jak choćby kilka miesięcy wcześniej. Co więcej, w noworocznych wywiadach, w kontekście UE, padło nawet z ust kandydatki słowo "kompromis".Podejście Le Pen wydaje się racjonalne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że większość Francuzów krytycznie ocenia UE, ale jednocześnie chcą Francuzi w niej pozostać. Równolegle, i to od dłuższego czasu, Le Pen robi wiele, by Front Narodowy nie kojarzył się rasizmem, antysemityzmem czy homofobią. W tym celu liderka FN zaczęła ostro zwalczać założyciela i wieloletniego szefa partii - swojego ojca, Jean-Marie Le Pena. Córce udało się nawet na chwilę wyrzucić go z partii, jednak później decyzję tę, jako nieuprawnioną, anulował francuski sąd. Jean-Marie Le Pen znany jest ze swoich antysemickich poglądów, głosił m.in., że Holocaust to "detal historii". Marine Le Pen reagowała na takie wypowiedzi bez żadnego lawirowania. Podkreślała, że "głęboko nie zgadza się" z ojcem i że w jej partii nie będzie przyzwolenia na antysemityzm. By udowodnić, że Front nie jest rasistowski czy homofobiczny, Le Pen wciągnęła na listy wyborcze działaczy czarnoskórych i muzułmańskich, a wiceszefem partii został Florian Philippot, zdeklarowany homoseksualista. Dla wielu szeregowych działaczy - rzecz nie do pomyślenia. Jednocześnie pozostaje Le Pen przeciwniczką małżeństw homoseksualnych i zapowiada ich zniesienie. W podobny sposób można opisać relacje Le Pen z muzułmanami czy - ogólniej rzecz biorąc - z islamem. Muzułmańskie dzielnice we Francji opisuje jako "okupację terytorialną", która jest "bardzo uciążliwa" dla prawdziwych Francuzów. Islam nazwała ideologią, "która ma na celu rzucić Francję na kolana". Meczety, publiczne modlitwy i muzułmańskie stroje uważa za kulturowe zagrożenie. Jednocześnie Le Pen udała się ostatnio do Libanu, by, jak twierdzi prasa, poprawić notowania wśród muzułmańskich wyborców. To być może teza na wyrost, jednak Le Pen przekonuje, że jeśli tylko muzułmanin przebywa we Francji legalnie i przestrzega francuskiego prawa oraz obyczajów, ona go z Francji wypędzać nie będzie. Wizyta w Libanie zresztą była wizerunkowym majstersztykiem. Z jednej strony Le Pen pokazała: patrzcie, nie jestem taka straszna, jak mnie malują. Z drugiej strony, odmawiając założenia chusty przed (odwołanym w rezultacie) spotkaniem z wielkim muftim, wywołała entuzjazm wśród swojego twardego elektoratu. Bodaj najbardziej wyrazistym przykładem parcia Marine Le Pen ku centrum i ku "wybieralności" jest jej stosunek do kary śmierci. Po zamachach w Paryżu zdecydowanie opowiedziała się za jej przywróceniem, jednak teraz, na dwa miesiące przed wyborami, Le Pen zmieniła zdanie o 180 stopni i dla najgorszych przestępców proponuje "ledwie" dożywocie. Pojednawcze, kompromisowe gesty Le Pen przynoszą efekt w postaci zmniejszającej się różnicy między nią a Francois Fillonem w symulacjach drugiej tury (obecnie 57 do 43 proc.). O ile <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-emmanuel-macron,gsbi,12" title="Emmanuel Macron" target="_blank">Emmanuel Macron</a> zachowuje w sondażach sporą przewagę w drugiej turze, o tyle Fillon jest wielką szansą dla Le Pen, tym bardziej, że naprawdę nie wiadomo, który z nich okaże się lepszy w pierwszym głosowaniu 23 kwietnia - w badaniach opinii remisują. Fillon proponuje Francji neoliberalną terapię wstrząsową - cięcia wydatków, wydłużenie tygodnia pracy i radykalną obniżkę podatków dla korporacji. W takim układzie opowiadająca się za państwem socjalnym Le Pen może przyciągnąć dodatkowo tych wyborców, którzy nie chcą zrywać z modelem państwa opiekuńczego, którzy nie chcą, by rząd faworyzował wielki biznes kosztem osłabienia praw pracowniczych. Dlatego właśnie Fillon może okazać się dla Le Pen bardzo wygodnym przeciwnikiem. Z kolei Macrona szefowa FN może łatwo atakować w kwestiach imigracyjnych, ponieważ w tej sprawie kandydat jest nie tyle mniej radykalny, co wręcz proimigrancki - a to niekoniecznie wpisuje się w nastroje społeczne. Jeśli dzisiaj komentatorzy wciąż mówią o niewybieralności Marine Le Pen, to najwyraźniej spali przez cały 2016 rok.