Minister <a class="db-object" title="Przemysław Czarnek" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-przemyslaw-czarnek,gsbi,373" data-id="373" data-type="theme">Przemysław Czarnek</a> zaprezentował szczegóły projektu nowelizacji ustawy - Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce dotyczące odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli akademickich. Pakiet Wolności Akademickiej wprowadza zmiany prawne, które, zdaniem resortu, gwarantują nauczycielom wolność nauczania, wolność słowa i wolność badań naukowych. Pakiet ma być urzeczywistnieniem w praktyce akademickiej konstytucyjnego prawa do wyrażania przekonań światopoglądowych, religijnych i filozoficznych. Główne założenia projektu to zakaz dyscyplinarek za poglądy oraz swobodne organizowanie debat w przestrzeni akademickiej. Pakiet krytykuje m.in Konferencja Rektorów Akademickich Szkół Polskich. Zdaniem rektorów nie ma konieczności dodatkowej obrony wolności akademickich, a nowy edukacyjny projekt ingeruje w autonomie uczelni wyższych. Łukasz Szpyrka, Interia: Resort przedstawił Pakiet Wolności Akademickiej. Profesorowie uczelni wyższych są dziś zniewoleni? Włodzimierz Bernacki: - Nie. John Stuart Mill w eseju o wolności wskazywał, że w każdej debacie i dyskusji, zwłaszcza tej dotyczącej prawdy, należy szanować poglądy każdego - większości i mniejszości. Na szczęście na polskich uczelniach mamy do czynienia z niewielką liczbą przypadków dotyczących działań wyjaśniających i dyscyplinarnych. To tylko pewna grupa uczonych, ale skoro pojawiają się takie przypadki, to musimy działać. Stąd korekta przepisów ustawy 2.0 w zakresie tego, co nazywamy wolnością akademicką. Minister Przemysław Czarnek mówił, że na niektórych uczelniach można organizować konferencje "lewackie" a "konserwatywnych, pro-life" już nie. To jedna z przesłanek do zmian? - To prawda, a sam mogę podać przykład z mojego życia akademickiego. Rektorzy UJ poprzednich kadencji nie wyrażali zgody na konferencje organizowane przeze mnie i prof. Edwarda Malca związanego z "Solidarnością". Podobne przypadki miały miejsce na UW. Można podać też przykłady konferencji "pro-life", które nie uzyskiwały zgód na polskich uczelniach. Znany był też choćby przypadek prof. Wojciecha Polaka, ale jest ich więcej. Uznaliśmy, że czymś właściwym będzie wprowadzenie zmian, ale przepisy te dotyczą wszystkich uczonych, a nie tylko prawej czy lewej strony. Może pan zadeklarować, że nikt nie będzie miał kłopotu w organizacji konferencji lewicowo-liberalnej, np. dotyczącej kwestii LGBT? Czy taka konferencja mogłaby się bez przeszkód odbyć np. na KUL, UPJP2 czy Akademii Ignatianum w Krakowie? - W tych przypadkach trzeba sięgnąć do ustawy, która nakłada na rektora obowiązek sprawdzenia, czy tego typu debata jest prowadzona zgodnie z regułami i zasadami panującymi wewnątrz uczelni. To są uczelnie, których funkcjonowanie opisane jest w konkordacie. Ich władze dokonują doboru kadry również z punktu widzenia światopoglądowego. Mogę natomiast zadeklarować, że na pozostałych uniwersytetach nie będzie z tym kłopotu, a wręcz rektor będzie miał obowiązek przestrzegania tych zasad. KUL jest wyłączony z Pakietu Wolności Akademickiej, który zaprezentowaliście? - Nie, ale w art. 23. w nowym brzmieniu czytamy, że do obowiązków rektora dodajemy obowiązek "zapewnienia uczelni poszanowania wolności nauczania, wolności słowa, badań naukowych, ogłaszania ich wyników, a także debaty akademickiej organizowanej przez członków wspólnoty uczelni z zachowaniem zasad pluralizmu światopoglądowego i przepisów porządkowych uczelni". Kluczowy jest fragment mówiący o "członkach wspólnoty uczelni" i "przepisach porządkowych uczelni". W tych ośrodkach jest specyficzna sytuacja, jeśli chodzi o dobór kadry. Oczywiście w uczelniach, których funkcjonowanie nie jest dookreślone konkordatem, możliwe jest przeprowadzenie debaty dotyczącej "gender studies". Jeśli aktywiści LGBT, rękami zaprzyjaźnionego doktora, będą chcieli zorganizować konferencję na KUL, na którą zaproszą ekspertów, to uda im się to czy nie? - Jeśli członkowie wspólnoty akademickiej będą chcieli przeprowadzić debatę na KUL, to rektor będzie musiał wsłuchać się w te słowa i podjąć decyzję. Zadaje pan pytanie dość zaskakujące, bo jeżeli chodzi o te uczelnie, to one obok funkcji dydaktycznej i naukowej wypełniają też funkcję wykraczającą poza sferę profanum. W grę wchodzi też sfera sacrum, bo akurat na tych uczelniach studiują ludzie z jasną perspektywą światopoglądową. Być może są tam pewni eksperymentatorzy, ale są to raczej przypadki jednostkowe. Trudno sobie wyobrazić debatę, która miałaby na celu podważanie dogmatów wiary i Kościoła katolickiego. Drugi przykład. We wtorek odbyła się konferencja naukowa "Przyszłość UE. Budżet i praworządność" organizowana przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości. Brali w niej udział profesorowie, m.in. prof. Waldemar Gontarski, politycy, m.in. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-zbigniew-ziobro,gsbi,1525" title="Zbigniew Ziobro" target="_blank">Zbigniew Ziobro</a> i publicyści, m.in. Tomasz Sakiewicz. Czy taka debata mogłaby się odbyć na macierzystym uniwersytecie jednego z profesorów biorących udział w debacie? - Jeśli rzeczywiście mieliśmy do czynienia z debatą o praworządności, i to widzianą z różnych perspektyw, to wydaje się, że taka konferencja mogłaby się odbyć w ich uczelniach. Rektor ma natomiast obowiązek zapoznać się z programem konferencji i dostać gwarancje od organizatora, że będzie ona prowadzona w duchu kultury akademickiej. Pod pana kierunkiem funkcjonuje zespół, na czele którego stanął prof. Waldemar Paruch z UMCS w Lublinie, który ma przyjrzeć się funkcjonowaniu "Konstytucji dla nauki". Jaki był klucz doboru 14-osobowego zespołu ekspertów? - Kiedy była dyskutowana ta ustawa, to byłem dość sceptycznie nastawiony do propozycji Gowina. Tym, który wspierał mnie w działaniu, był prof. Waldemar Paruch, ówczesny szef Centrum Analiz Strategicznych przy KPRM. Teraz poprosiłem go o wytypowanie zespołu, który przyjrzy się tej ustawie. Mam do niego zaufanie, więc to on w dużej mierze zasugerował skład, a tylko niektóre osoby pochodzą z naszych rekomendacji. Odpowiedzialność za funkcjonowanie, prowadzenie i efekt prac tego zespołu bierze prof. Paruch. Jak długo będzie funkcjonował ten zespół? - Dopóki nie wyczerpie swojej funkcji. Będziemy korzystać z zespołu, kiedy zechcemy przyjrzeć się innym elementom ustawy, która zawiera w sobie bardzo wiele elementów. Oczekujemy od zespołu raportów w poszczególnych dziedzinach. Część dotycząca pakietu wolnościowego została w pewnej mierze zrealizowana, ale są jeszcze inne. Zmian w tej ustawie będzie więcej i "pakiet wolnościowy" jest tylko pierwszym krokiem? - Oczywiście. Nie jest jednak tak, że do resortu przyszli ministrowie Czarnek i Bernacki, i chcą coś na rympał przeprowadzić. Przyszliśmy z jasnym przekonaniem, że w tej ustawie trzeba dokonać korekt. Nie rewolty i wywrócenia stolika, ale zmian, które pozwolą na dobre, skuteczne i efektywne wykorzystywanie potencjału intelektualnego na polskich uczelniach. Pakiet wolnościowy jest tylko pierwszym krokiem. Nie chcemy dokonywać rewolucji, ale musimy mieć przestrzeń, w której panuje pluralizm. Na wielu uczelniach tak jest, ale zdarzały się przypadki niedobre. Na moim UJ na jednym wydziale współpracowałem do niedawna z prof. Jackiem Majchrowskim. Pracował tam też prof. Ryszard Czarny, który śmiał się, że jest też czerwony, bo należał do <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-sojusz-lewicy-demokratycznej-sld,gsbi,1490" title="SLD" target="_blank">SLD</a>. Był też ministrem edukacji narodowej. W niektórych przestrzeniach jest czymś zupełnie naturalnym, że różne światy się przenikają. Wicerzecznik Porozumienia Jan Strzeżek mówi: "Reforma Gowina jest jednym z największych sukcesów rządu Zjednoczonej Prawicy. Nie wyobrażamy sobie zmian w jej brzmieniu". Podobnie wypowiada się inny polityk Porozumienia Michał Wypij. - Jestem pracownikiem naukowym od 1988 roku. Nigdy, ale to nigdy nie pomyślałbym, że uczyniłem to, co przypisywał mędrcom Platon. Nawet on dopuszczał możliwość i konieczność, że w pewnym momencie musi nastąpić nowelizacja prawa, nawet jeśli dokonali jej mędrcy. Uważam podobnie, że ta ustawa jest ważna, ale jak każdy akt prawa ma wady. Młodym kolegom mógłbym podpowiedzieć - więcej pokory dla rzeczywistości teraźniejszej i przyszłej. Nie obawia się pan, że modyfikacja tej ustawy może się okazać włożeniem kija w szprychy, a Porozumienie zacznie mocniej bronić ustawy Gowina? - W konferencji brał udział m.in. wiceminister Wojciech Murdzek z Porozumienia. W tym resorcie jest też pani Anna Budzanowska związana ze środowiskiem Gowina. Wydaje się też, że te zmiany łatwiej zrobić rękoma PiS, niż samemu przyznać się do błędu. Mówię natomiast otwarcie - to jest jedynie korekta rozwiązań, które mają pewną ułomność. W negocjacjach budżetowych z Unią Europejską pojawiają się różne stanowiska poszczególnych członków rządu. Która logika jest panu najbliższa? - Najbliższa jest mi perspektywa premiera Morawieckiego. Nie spoglądam na harcowników z jednej i drugiej strony. Czyli zarówno tych, którzy mówią, że trzeba się dogadać za wszelką cenę, a różne ustępstwa są możliwe, jak i tych, którzy traktują weto jako rozwiązanie pierwsze i ostateczne. Rozmawiał Łukasz Szpyrka