Łukasz Szpyrka, Interia: Wynik wyborczy oznacza, że pozostaje pan jedynym człowiekiem z Platformy Obywatelskiej lub szerzej - opozycji, który pełni ważną funkcję państwową. Jak pan się z tym czuje? Tomasz Grodzki: - Trzeba jasno powiedzieć, że wolałbym, by takie wyspy wolności i demokracji były dwie. Skoro już los zdecydował, a konkretnie część narodu, że mamy pozostać pojedynczą wyspą, to rolę Senatu będziemy traktowali tym bardziej poważnie. I tym bardziej będziemy wypełniać konstytucyjne obowiązki, by "inne władze od niecnych uczynków odwodzić, do szlachetnych pobudzać, a emocje studzić" - taka jest rola Senatu opisana w zawołaniu Andrzeja Frycza Modrzewskiego. "Polska okazała się pęknięta na pół. Pęknięcie jest bardzo głębokie. Chodzi o skalę emocji po jednej i drugiej stronie" - powiedział w radiu Zet Jarosław Gowin. Zgadza się pan z tymi słowami? - To prawda, widać to też w statystykach. To pęknięcie przebiega nie tylko geograficznie, ale też demograficznie. Młode pokolenie opowiedziało się za Rafałem Trzaskowskim, a starsze za Andrzejem Dudą. To temat do poważnej analizy politycznej. Co zrobić, by następne <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tagi-wybory,tId,92551" title="wybory" target="_blank">wybory</a> wygrać i jak dotrzeć do tych, których <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-rafal-trzaskowski,gsbi,4" title="Rafał Trzaskowski" target="_blank">Rafał Trzaskowski</a> nie przekonał swoją ofertą. Ale to na spokojnie, poczekajmy na ogłoszenie oficjalnych wyników, bo analizy powinno się robić na chłodno. Rafał Trzaskowski już jest lub za chwilę będzie liderem Platformy Obywatelskiej? - Nie martwiłbym się o Platformę, ale o Polskę. Prezydent Duda ma teraz trochę łatwiejsze zadanie, bo to jego ostatnia kadencja, więc odpowiada tylko przed narodem i historią. Liczę, że porzuci retorykę wyborczą, bo nie chciałbym być drugi raz nazwany gorszym od koronawirusa. Zadanie, jakie przed nim stoi, to próba odbudowy wspólnoty narodu. To samo zadanie dotyczy Senatu i innych polityków. To czas ważnego egzaminu dla polityków, zwłaszcza wyższego szczebla. Ta prezydentura będzie bardziej niezależna? - Niewątpliwie warunki sprawowania prezydentury będzie miał nieco łatwiejsze. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-platforma-obywatelska,gsbi,40" title="Platforma Obywatelska" target="_blank">Platforma Obywatelska</a> wychodzi silniejsza z tych wyborów? - Nie sama Platforma, ale demokratyczna większość, która zmobilizowała energię społeczną i młode pokolenie w gigantycznej liczbie. Świadczy o tym ponad 9 mln głosów oddanych na kandydata, który miał nierówne reguły gry. Mówię o mniejszych pieniądzach na kampanię, krótszym czasie na zbieranie podpisów, całej machinie propagandowej telewizji państwowej, machinie państwa z zaangażowaniem ministrów i rozdawaniem czeków bez pokrycia. Nie było równych warunków, a i tak niewiele zabrakło, by wygrał. To dobry prognostyk, a tę energię trzeba dobrze wykorzystać. Nie zmarnować jej, tylko ją wzmocnić tak, by były to ostatnie zwycięskie wybory Prawa i Sprawiedliwości. A ten czas nadejdzie. Część publicystów winą za porażkę Rafała Trzaskowskiego obarcza innych kandydatów, którzy nie poparli go oficjalnie przed drugą turą. Podziela pan te opinie? - Nie traktuję tego wyniku w kategoriach porażki. Szukanie winnych to zbytnie uproszczenie. Tę kampanię trzeba dokładnie przeanalizować, ale na chłodno. Córka prezydenta, Kinga Duda, apelowała podczas wieczoru wyborczego, by po wyborach nie bać się wychodzenia z domu, by ze sobą rozmawiać niezależnie od koloru skóry, poglądów, na kogo się głosowało, czy kogo się kocha. - Takie słowa są niewątpliwie cenne, bo świadczą o tym, że młode pokolenie myśli inaczej. Szkoda, że padły one dopiero po głosowaniu. Moje córki, a mam dwie, wpływają na ojca przed podjęciem decyzji. Pamiętajmy, jakie słowa padały w kampanii - choćby o tym, że LGBT to ideologia, nie ludzie. Znamy przypadki samobójstw osób, które czuły się w naszym kraju wykluczone, a Polska powinna być przecież domem dla wszystkich. Mam chociaż nadzieję, że takie słowa pani Kingi Dudy padały też w zaciszu domowym wcześniej. Jak w polskiej polityce będą wyglądały najbliższe trzy lata? Wtedy bowiem odbędą się najbliższe wybory. - Jest takie powiedzenie, że jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to powiedz mu o swoich planach. Wyobrażenia można mieć różne, ale najważniejsze pytanie dotyczy apeli o odbudowę wspólnoty i zasypywania rowów nienawiści. Czy są one tylko retoryką wyborczą, czy zostaną przekute w czyn. A co do wyborów za trzy lata to nie jestem do końca przekonany, czy ekonomia nie zdecyduje, że wybory parlamentarne nie odbędą się wcześniej. Nie za kilka miesięcy, ale nie założyłbym się, czy np. nie odbędą się za półtora czy za dwa lata. Planuje pan spotkanie z prezydentem elektem jeszcze przed zaprzysiężeniem? - Spotykałem się już z prezydentem Dudą, nawet w cztery oczy. Jeśli takie zaproszenie z Pałacu przyjdzie, to oczywiście, że się spotkamy. Sądzę jednak, że będzie to dopiero po zaprzysiężeniu. Rozmawiał Łukasz Szpyrka