Z wyliczeń minister Anny Zalewskiej wynika, że dzięki reformie edukacji powstanie 5 tys. nowych miejsc pracy dla nauczycieli. Podczas poniedziałkowej wizyty w Koszalinie podkreślała, że reforma systemu oświaty nie przewiduje żadnych zwolnień nauczycieli. "Wręcz przeciwnie - wzrośnie zapotrzebowanie na nauczycieli w szkołach podstawowych" - mówiła szefowa MEN. "Pojawią się dodatkowe miejsca pracy, gdyż w klasach w szkołach podstawowych jest mniej dzieci niż w gimnazjach. W związku z tym, jeżeli ustawa mówi o przenoszeniu klas w tych samych zespołach i środowiskach, to ta różnica powoduje, że powstanie kilkanaście dodatkowych oddziałów, a przy tym i etatów" - wyjaśniła Zalewska. "Prawie wszędzie zwolnienia będą" Z analiz przeprowadzanych przez miasta i dyrektorów szkół wynika jednak, że niektóre etaty zostaną zlikwidowane. - Miejsca pracy powstają lokalnie i resort edukacji niewiele może powiedzieć na temat tego, jaka liczba dyrektorów i nauczycieli będzie zmieniona, bo przecież są to decyzje dotyczące sieci lokalnych. A więc to samorządowców trzeba pytać w poszczególnych miastach i wsiach, jak w ich gminach będzie to wyglądać - ocenia Marek Pleśniar, dyrektor biura OSKKO. - Prawdą może być zarówno to, że powstanie kilka tysięcy nowych miejsc pracy, jak i to, że - jak oceniam - co najmniej kilka tysięcy miejsc pracy jest zagrożonych. Trzeba więc odjąć jedno od drugiego, liczy się różnica. Tego już pani minister nie powiedziała - dodaje. - Informacje od naszych dyrektorów, którzy spotykają się już regularnie z samorządami na zebraniach mających na celu przemyślenie nowych sieci szkolnych w gminach, przynoszą mi informacje raczej odwrotne - prawie wszędzie zwolnienia będą, ponieważ to nie jest tak proste - podkreśla Marek Pleśniar. - To jest sprawa strukturalna. Nie można przeliczać etatów tak sobie. Z analizy z kilku miast mamy informacje, że w średniej wielkości mieście zabraknie kilkudziesięciu miejsc pracy - dodaje. "Gigantyczne zamieszanie" Jak zaznacza Marek Pleśniar, pomysły na reorganizacje szkół są w całej Polsce bardzo różne. - Właśnie jeden z dyrektorów donosi nam, że w szkole powstał pomysł, by dzieci z podstawówki w całości przenieść do budynku po gimnazjum, tyle, że bez dyrektora - mówi o zmianach szef biura OSKKO. - W pozostałych szkołach są jeszcze inne pomysły. W pewnym bardzo dużym mieście radni i dyrektorzy naradzali się nad zmianami. Rzucane były pomysły: tam, gdzie są gimnazja - zrobi się szkoły podstawowe; tam, gdzie były dwie szkoły - będzie w efekcie pięć. Ale nikt nie wie, ile dzieci jest w obwodach, w związku z tym jest gigantyczne zamieszanie, bo samorządowcy nie wiedzą, ile dzieci ma na szkołę przypadać - mówi Marek Pleśniar. Podkreśla też, że wszyscy nauczyciele mają swoje specjalności. - To nie jest tak, że da się zrobić z nauczycielki przedmiotów ścisłych w szkole ponadpodstawowej przedszkolankę - dodaje. Pracodawcą nauczyciela nie jest minister Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty podkreśla, że na poziomie rządowym nie powstały żadne programy osłonowe dla nauczycieli. - Nagle poziom całego kraju przenosi się na samorządy i to na nie spadnie cały ten kłopot. Pracodawcą nauczyciela nie jest przecież minister, a dyrektor szkoły. Dyrektor z kolei finansowany jest przez gminę. Ten kłopot dopiero będzie się ujawniał. Nikt w tej chwili nie jest w stanie przedstawić wiarygodnej informacji, uśrednionej na skalę kraju - mówi Marek Pleśniar. Jak oddaje, wstępna wyliczenia "przedstawiają się niewesoło".- Dyrektorzy podejmują się wstępnych analiz i pierwsze informacje są bardzo niepokojące. Szczerze mówiąc, to wszystko i tak jest przytłoczone przez ogólne przygnębienie dyrektorów i nauczycieli - zaznacza dyrektor biura OSKKO. Według Pleśniara, każdą placówkę dotkną zmiany, co zniechęca je do podejmowania inicjatyw. - Właściwie, po co w tej chwili rozwijać się, czy też wchodzić w kolejne programy rozwojowe, kiedy zmiany sieci szkół dotyczą wszystkich? - rozmówca Interii nie kryje obaw. Zaznacza, że jego wypowiedzi nie są oporem przeciwko zmianom, ale poważnym zmartwieniem o to, jak będą wyglądać polskie szkoły. - Dzisiaj jest bardzo smutny dzień. Dla kogoś, kto czuje się odpowiedzialny za to, by szkoły się rozwijały, wywołuje to naprawdę duże zmartwienie - mówi. "Problem większy, niż liczony w pieniądzach" Dyrektor OSKKO podkreśla, że uchwalona przez Sejm reforma edukacji będzie dla dyrektorów i nauczycieli dużym wyzwaniem. Jak mówi, nie będą to zmiany wprowadzane z entuzjazmem i radością. - W tak humanistycznej dziedzinie jak pedagogika jest to poważny problem. O wiele większy, niż liczony w pieniądzach - mówi Marek Pleśniar. - Będziemy musieli stawić czoła temu wszystkiemu. Ze wszystkimi dyrektorami w całej Polsce musimy próbować jakoś "być", bo przecież trzeba przekształcenia wdrażać. Co więcej - trzeba to robić będąc nieprzekonanym i smutnym wykonawcą czegoś, z czym się nie zgadzamy - dodaje. - Piszemy w tej chwili list do prezydenta, by rozważył tryb przeprowadzenia tych zmian, ponieważ nie były one konsultowane, jeżeli chodzi o strukturę szkolnictwa. Staramy się zwrócić uwagę, że jeszcze można coś zmienić - podsumowuje. Pikietę pod Pałacem Prezydenckim zapowiedział na poniedziałek także Związek Nauczycielstwa Polskiego. Polecamy cykl artykułów Interii o reformie edukacji: Miażdżąca opinia Rady Języka Polskiego o projekcie MEN Lubnauer: Apelujemy do prezydenta, by nie podpisywał tej ustawy Reforma edukacji. "Klasyka" według MEN Co międzynarodowe badania mówią o polskiej edukacji? Opublikowano najnowszy raport PISA 2015 Plan na historię. Czego PiS będzie uczyć w podstawówkach?