Katalońskie referendum i brutalna interwencja policji, w czasie której prawie 900 osób zostało rannych, pogrążyły Hiszpanię w jednym z najpoważniejszych kryzysów od końca dyktatury generała Francisco Franco. Premier Katalonii Carles Puigdemont zapewnił, że proklamowanie niepodległości przez najbogatszy region Hiszpanii "to kwestia dni". Oczekuje się, że już w najbliższy poniedziałek regionalny parlament w Barcelonie zbierze się i ogłosi niepodległość Katalonii. Tymczasem hiszpański <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-trybunal-konstytucyjny,gsbi,24" title="Trybunał Konstytucyjny" target="_blank">Trybunał Konstytucyjny</a> zawiesił poniedziałkową sesję regionalnego parlamentu. Trybunał wprost oświadczył, że decyzja ma na celu powstrzymanie ogłoszenia przez Katalonię "rozwodu" z Hiszpanią. Rząd w Madrycie również zainterweniował i wysłał do Katalonii dodatkowe siły zbrojne. Jak wskazują komentatorzy, wysłanie wojska to element gry psychologicznej. Wszystko po to, by zastraszyć parlament Katalonii i powstrzymać ogłoszenie niepodległości. Zawiódł król? Zarówno centralny rząd Mariano Rajoya jak i władze regionalne w Katalonii zapewniają, że są gotowe do podjęcia dialogu. Od niedzieli strony nie podjęły jednak negocjacji. Dr hab. Małgorzata Myśliwiec z Uniwersytetu Śląskiego podkreśla, że mediatorem pomiędzy Katalonią a Madrytem mógł być król Filip VI. - Ojciec Filipa VI, Juan Carlos I Burbon, przeszedł do historii jako ten, który obronił demokrację. Dziś jego syn, niestety, oblał egzamin - ocenia ekspertka. Filip VI w swoim telewizyjnym przemówieniu jednoznacznie opowiedział się po stronie rządu centralnego w Madrycie i potępił władze Katalonii. Nawet jednym słowem nie wspomniał o brutalności policji, do jakiej doszło w niedzielę. Według politolog z Uniwersytetu Śląskiego, najlepszym rozwiązaniem obecnej sytuacji w Hiszpanii byłoby natychmiastowe rozpisanie wyborów do parlamentu Katalonii. - Referendum zostało przeprowadzone z naruszeniem absolutnie wszelkich reguł demokratycznych, począwszy od tego, że nie było uznane przez władze państwa po fakt, że sparaliżowano system elektroniczny - mówi dr hab. Małgorzata Myśliwiec. - Gdyby w tej chwili zostały zarządzone wybory do regionalnego parlamentu, przeprowadzone zgodnie z zasadami hiszpańskiego i katalońskiego prawa, pozwoliłoby to na przedstawienie przez różne ugrupowania swoich propozycji. Te proniepodległościowe z pewnością utrzymałyby swoje stanowisko, ale są też partie, które nie są zwolennikami oderwania się od Hiszpanii. Myślę, że ugrupowania zwycięskie dałyby odpowiedź, jakie jest rzeczywiście zdanie Katalończyków - argumentuje politolog. Najczarniejszy scenariusz Zdaniem dr hab. Małgorzaty Myśliwiec, najczarniejszy scenariusz wydarzeń w Katalonii jest taki, że regionalne władze zostaną aresztowane z powodu złamania przepisów hiszpańskiego prawa. - Artykuł 8 Konstytucji Hiszpanii mówi o tym, że na straży integralności terytorialnej państwa stoi armia. Na terytorium Katalonii wkroczyłoby więc wojsko. Jakie mogą być dalsze wydarzenia? To trudno mi sobie nawet wyobrazić - przyznaje politolog.Choć ani hiszpański rząd, ani sądy nie groziły na razie zatrzymaniem katalońskiego premiera, to faktem jest, że Madryt oskarża Carlesa Puigdemonta o zignorowanie orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego zakazującego przeprowadzania referendum.Premier Katalonii oświadczył dziś, że nie boi się ewentualnego aresztowania przez hiszpańskie władze. - Nie dziwi mnie już to, co robi hiszpański rząd. Zatrzymanie mnie także jest możliwe, byłby to barbarzyński krok - powiedział Puigdemont dziennikowi "Bild". "Unia Europejska chowa głowę w piasek" <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-komisja-europejska,gsbi,34" title="Komisja Europejska" target="_blank">Komisja Europejska</a>, w wydanym w poniedziałek oświadczeniu, uznała, że kwestia Katalonii jest wewnętrzną sprawą Hiszpanii, a referendum niepodległościowe było nielegalne. W środę, podczas debaty w Parlamencie Europejskim, wiceszef KE Frans Timmermans oświadczył z kolei, że "utrzymywanie rządów prawa czasem wymaga proporcjonalnego użycia siły". - Niedobrze się dzieje, że <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-unia-europejska,gsbi,46" title="Unia Europejska" target="_blank">Unia Europejska</a> chowa głowę w piasek i udaje, że problem jej nie dotyczy. Widzimy wyraźnie, że organy UE mają problem, co na temat Katalonii powiedzieć - podkreśla dr hab. Małgorzata Myśliwiec. Politolog przypomina, że w 2008 r. większość państw UE przyjęła deklarację niepodległości Kosowa. Argument ten podnosił kilka dni temu szef serbskiej dyplomacji Ivica Daczić, który oskarżył światowe potęgi o stosowanie podwójnych standardów.- Przywódcy Serbii bardzo słusznie wysuwają ten argument. W sytuacji, kiedy to Kosowo ogłosiło niepodległość, reakcja UE była dużo bardziej przychylna. Teraz faktycznie widoczne są podwójne standardy - ocenia dr hab. Małgorzata Myśliwiec. - Uważam, że zachowanie Unii jest naganne. Pamiętajmy, że demokracja europejska opiera się m.in. na zasadzie równości wszystkich podmiotów względem prawa. Stawianie przywilejów dla jednych regionów i niestosowanie dokładnie takiej samej miary w innych przypadkach na pewno nie będzie miało dobrego finału - podkreśla politolog. Nowy układ sił w Europie Ekspert z Uniwersytetu Śląskiego podkreśla, że Katalonia nigdy nie będzie już taka sama jak przed 1 października 2017 r. Ostatnie wydarzenia mogą też doprowadzić do nasilenia niepodległościowych dążeń w innych regionach Europy. - Wydarzenia w Hiszpanii musimy rozpatrywać nie tylko jako ogłoszenie niepodległości przez Katalonię. Cała Unia Europejska przeżywa w tej chwili bardzo poważny kryzys i na pewno będzie się reformować na poziomie wspólnotowym. W tym wszystkim regiony z tendencjami emancypacyjnymi będą próbowały znaleźć swoje miejsce. To nowe rozdanie, nowy układ sił na kontynencie europejskim - mówi dr hab. Małgorzata Myśliwiec. - Niedzielne wydarzenia mogą spowodować, że inne regiony - na przykład Szkocja - także będą chciały przedyskutować swoją sytuację - dodaje. Zdaniem politolog, polityka regionalna, emancypacja ekonomiczna i coraz lepsze wykształcenie wielu Europejczyków nie pozwolą na dłuższe marginalizowanie potrzeb tych grup, które dotychczas były uważane za mniejszości. - Jako naukowiec patrzę na ten proces z ogromnym zainteresowaniem i prognozuję, że będziemy mieli do czynienia w Europie z nową wersją Wiosny Ludów - podsumowuje. Czytaj również: <a href="https://wydarzenia.interia.pl/autor/justyna-mastalerz/news-co-dalej-z-katalonia,nId,2448112" target="_blank">Co dalej z Katalonią?</a>