Po tragicznej śmierci prezydenta Pawła Adamowicza w Gdańsku odbyły się w minioną niedzielę przedterminowe wybory. Zdecydowane zwycięstwo odniosła <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-aleksandra-dulkiewicz,gsbi,2059" title="Aleksandra Dulkiewicz" target="_blank">Aleksandra Dulkiewicz</a>, polityczna spadkobierczyni Adamowicza, która otrzymała ponad 82 procent głosów. Wcześniej <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-prawo-i-sprawiedliwosc,gsbi,39" title="Prawo i Sprawiedliwość" target="_blank">Prawo i Sprawiedliwość</a> podjęło decyzję, by nie wystawiać kontrkandydata. Przypomnijmy, że reprezentujący partię rządzącą Kacper Płażyński w 2018 roku przegrał z Adamowiczem w drugiej turze, osiągając ponad 35 procent głosów. Czy jednak jego udział we wczorajszych wyborach wpłynąłby na ich ostateczny wynik? - Kacper Płażyński dostałby więcej głosów niż drugi we wczorajszych wyborach <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-grzegorz-braun,gsbi,1076" title="Grzegorz Braun" target="_blank">Grzegorz Braun</a>, na którego zagłosowało około 11 procent wyborców - ocenia w rozmowie z Interią dr hab. Marek Migalski. - Sądzę jednak, że sprawa rozstrzygnęłaby się w pierwszej turze na korzyść Aleksandry Dulkiewicz, bo atmosfera w Gdańsku jest wyjątkowa i poważna, a ludzie wciąż odczuwają traumę po tragicznych wydarzeniach. - Prawo i Sprawiedliwość słusznie zrobiło, nie wystawiając własnego kandydata. Zrozumieli, że Płażyński przegrałby niedzielne wybory jeszcze boleśniej, niż te w 2018 roku - dodał politolog. "Braun to drugi zwycięzca" Migalski zwraca jednocześnie uwagę na wynik Brauna, którego określa mianem "egzotycznego" kandydata. - 11 procent to jest jednak dużo jak na człowieka o tak ekstremalnych poglądach. Dziwi mnie ten wynik, ale podejrzewam, że na Brauna zagłosowała część wyborców PiS, nie mając innego kandydata. Nie chcieli poprzeć Dulkiewicz jako kontynuatorki pracy Adamowicza, dlatego poparli Brauna - komentuje ekspert. - Z punktu widzenia Brauna to był bardzo sprytny ruch, a jego wynik jest co najmniej godny. On przecież startuje też w wyborach do europarlamentu, a teraz zrobił sobie prawie darmową kampanię. Część wyborców, którzy zagłosowali na niego z powodu braku innego kandydata, może przy Braunie pozostać podczas majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Obok Dulkiewicz to Braun jest drugim zwycięzcą wyborów w Gdańsku. Niewątpliwie ugrał sporo politycznie. Wiadomo było, że jego celem nie było zwycięstwo, ale pokazanie się, uzbieranie głosów i przywiązanie do siebie części wyborców. To mu się udało - mówi dr hab. Migalski. Prognoza wyborów do europarlamentu i parlamentu? Politolog zaznacza, że wynik odbywających się w wyjątkowych okolicznościach wyborów w Gdańsku nie prognozuje tego, co wydarzy się przy urnach w maju i jesienią. - Niedzielne wybory w Gdańsku nie mówią nic na temat majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego i jesiennych wyborów do Sejmu. Nie mówią nawet o tym, jakie wyniki będą w samym Gdańsku - podkreśla. - Absolutnie nie można wczorajszych wyników ekstrapolować na scenę ogólnopolską, zwłaszcza w perspektywie tak odległych wyborów, jak te parlamentarne jesienią. Wczorajsze wybory były specyficzne ze względu na miejsce, czas i atmosferę. W żadnym wypadku nie można twierdzić, że one cokolwiek mówią o nastrojach wyborczych w kraju - ocenił dr hab. Migalski.