Powstańcy apelują do Antoniego Macierewicza o nieodczytywanie nazwisk ofiar katastrofy smoleńskiej podczas uroczystości upamiętniających wybuch Powstania Warszawskiego. Dziś zdecydowali, że sami odczytają Apel Poległych. Z przykrością, ale są gotowi zrezygnować z asysty honorowej, jeśli okaże się, że jej obecność ma być uzależniona od wspomnienia osób, które zginęły w Smoleńsku.Decyzję o tym, by podczas uroczystości państwowych upamiętniać ofiary katastrofy, szef MON podjął w listopadzie ubiegłego roku. O sprawie zrobiło się głośno przy okazji rocznicy poznańskiego czerwca. Inicjatywie Macierewicza sprzeciwił się prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. Ostatecznie uroczystości odbyły się bez odczytania nazwisk i bez asysty honorowej. Pomysł Macierewicza ostro krytykują kombatanci, politycy, władze Warszawy, internauci. Po stronie szefa MON stanęła premier i politycy PiS. "Obsesja ministra obrony" Przeciwny odczytywania apelu smoleńskiego przy okazji innych uroczystości jest też historyk prof. Antoni Dudek. - Nie należy mieszać tego typu wydarzeń. W istocie rzeczy najbardziej dramatycznym wydarzeniem w dziejach całego tysiąclecia państwa polskiego był wybuch drugiej wojny światowej. Można sobie wyobrazić, że będzie czytany apel 1 września i na wszystkich innych uroczystościach. Przecież nikt czegoś takiego nie robi, jak jest rocznica powstania styczniowego to nie wybuchu drugiej wojny światowej - argumentuje w rozmowie z Interią prof. Dudek. Zdaniem eksperta "to próba zupełnie bezsensownego przypominania nieustannie o katastrofie smoleńskiej, o której i tak Polacy pamiętają". - Nie widzę powodów, dla którego to jest zrobione, poza obsesją ministra obrony, który zdaje się uważa, że to jest trampolina polityczna dla niego i będzie nieustannie nam o tym przypominał - dodaje nasz rozmówca. List władz Warszawy i powstańców do szefa MON Po kilku godzinach do pisma powstańców ustosunkował się rzecznik MON. - Wszyscy, bez dzielenia i dokonywania prób podziału, także w grupie kombatantów, przedyskutujemy sprawę dotyczącą przeprowadzenia obchodów rocznicy powstania warszawskiego - zapowiedział Bartłomiej Misiewicz. MON wraz z Urzędem ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych ma zaprosić powstańców na spotkanie. Mimo wszystko według prof. Dudka szanse na ugięcie się szefa MON nie są duże. - Nie wiem jaki jest stan umysłu Antoniego Macierewicza, na razie nie wyglądało na to, żeby był to człowiek zdolny do jakiegokolwiek kompromisu w jakiejkolwiek sprawie. Jak sięgam wstecz, to w przeszłości nie zauważyłem, żeby <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-antoni-macierewicz,gsbi,993" title="Antoni Macierewicz" target="_blank">Antoni Macierewicz</a> uznawał jakiekolwiek racje poza własnymi. Więc raczej tutaj rokowania nie są najlepsze, bo on uważa, że on ma rację, a wszyscy, którzy mają inne zdanie są wrogami narodu polskiego, zdrajcami - ocenia historyk. Głos Marty Kaczyńskiej Inicjatywę Macierewicza skrytykowała też w najnowszym felietonie dla tygodnika "wSieci" Marta Kaczyńska. "Wspominanie zasłużonych dla historii Polski zarówno tej dawnej, jak i najnowszej nie powinno się odbywać "przy okazji" obchodzenia rocznic wydarzeń, z którymi nie byli bezpośrednio związani" - uważa córka Marii i Lecha Kaczyńskich. Kaczyńska zaznacza, że "ofiary katastrofy smoleńskiej są godnie upamiętniane". - Bardzo cieszę, że Marta Kaczyńska widzi ujemne skutki tego działania dla pamięci też o jej rodzicach - podkreśla prof. Dudek. Jednak dodaje, że głos córki zmarłej pary prezydenckiej pewnie nie wpłynie na zmianę decyzji szefa MON. Jedyną osobą, której głos może coś w tej sprawie zmienić, jest Jarosław Kaczyński. - Zakładam, że będzie jeszcze ileś protestów, i w końcu ktoś wyperswaduje to ministrowi Macierewiczowi, ale na pewno łatwe to nie będzie. I taką osobą jest Jarosław Kaczyński - uważa nasz rozmówca.